Życie i malarstwo meksykańskiej artystki Fridy Kahlo to źródło nieustających inspiracji – mniej lub bardziej udanych. W przypadku biżuterii Margity tajemnica sukcesu tkwi w braku dosłowności i przemyślanej kompozycji. 

Na którym miejscu na Twojej liście marzeń była indywidualna wystawa w Galerii YES w Poznaniu?


O aż tak wielkiej rzeczy nawet nie śmiałam marzyć!!! Wystawa w Galerii YES jest nagrodą za zdobycie 1. miejsca w konkursie wieńczącym ubiegłoroczne warsztaty złotnicze organizowane przez Stowarzyszenie Twórców Form Złotniczych „Gramy! 0.925” w Jarocinie. Pamiętam, że byłam tak bardzo skupiona na pracy, że nawet nie zainteresowałam się nagrodami. I dobrze, bo stres mógłby mnie sparaliżować (śmiech).

Dlaczego zainspirowałaś się Fridą Kahlo? 

Ze względu na dość oczywiste skojarzenia związane z moją biżuterią, która wzornictwem nawiązuje do sztuki azteckiej. To specyficzne prowadzenie i łączenie linii z mocnym kolorem będzie w naturalny sposób kojarzyć się także z folklorem meksykańskim. A jak folklor meksykański, to Frida, a skoro w tym czasie miała być wystawa Fridy w Poznaniu – i to w polskim kontekście – to ja pokusiłam się o kontekst meksykański. Jestem przekonana, że gdyby Frida żyła, toby nosiła moją biżuterię (śmiech). 

Szukałaś dodatkowych inspiracji, przygotowując się do tej wystawy, czy też wystarczyło Ci poczucie, że Frida to ty i dobrze wiesz, co robić? 

Oczywiście dostrzegłam tę wyjątkową zbieżność terminów naszych wystaw w Poznaniu, ale postanowiłam dodatkowo dopomóc memu szczęściu: przestudiowałam dorobek Fridy, obejrzałam poznańską wystawę tuż po jej otwarciu, przeczytałam wiele publikacji na temat artystki i jej twórczości, po raz kolejny zachwyciłam się też ekranizacją filmową życia Fridy – słowem: zrobiłam wszystko, by jak najlepiej przygotować się do mojej wystawy. Wiele się dowiedziałam na temat życia Fridy i kultury, która była jej największą inspiracją, jak i wielu innych rzeczy, które były ważne dla niej jako kobiety i jako artystki. Łączy nas nawet parę osobistych wątków, ale przede wszystkim zamiłowanie do folkloru. Frida była dumna z tego, że pochodzi z Meksyku i nawet w czasie pobytu w USA nosiła tradycyjne stroje. Ja też wybieram polski folklor. To wybór podyktowany patriotyzmem – nawet by mi do głowy nie przyszło, że mogłoby być inaczej. Przykro mi, kiedy widzę, jak Polacy nie doceniają się wzajemnie w dziedzinie sztuki. A przecież wspaniale by było dowiadywać się na jej temat jak najwięcej i dumnie, a przede wszystkim zgodnie, kochać to co polskie. Co by było, gdybyśmy łaknęli ambitnej treści, wyłączyli się z komercyjnego hałasu i rozejrzeli po okolicy? Marzy mi się, żeby moi rodacy z namaszczeniem wybierali dzieła polskich artystów: żeby pewnego dnia potrafili świadomie odrzucić 10 sztuk biżuterii, taniej i bez historii, czy innych pseudoartystycznych obiektów po to, aby mieć jeden wyjątkowy, i dzięki temu zyskać w swoim życiu przestrzeń na kontemplację – w miejsce pogoni za kolejną sezonową modą. Marzy mi się, aby siła polskiej sztuki rosła od środka kraju...

Skąd u Ciebie zainteresowanie folklorem?

Składniki mojej twórczości to tekstylia i kolory, więc folklor automatycznie stał mi się bliski – właśnie tam znajdowałam moje pierwsze inspiracje. Myślę, że zanim jubilerzy nauczyli się operować technikami emalierskimi czy barwienia srebra, musieli bazować na możliwościach, jakie niosła ze sobą forma. Ja mogę sięgać i po formę, i po kolor od początku mojej pracy. Fakt, że kolor jest dla mnie co najmniej tak samo ważny jak forma, powodował, że szukając odniesień, w naturalny sposób sprawdzałam, jakie kolory były łączone w dawnych strojach a jakie w haftach, w jakiej kolejności idą pasy na tkaninach, wzory w makatkach, fartuchach itd.  

W Twoich pracach trudno jednak dopatrywać się konkretnych inspiracji. Także w tej najnowszej kolekcji nie silisz się na formy meksykańskie. 

To zamierzony efekt. Liczę na to, że mój odbiorca poczuje się dzięki tym niedopowiedzeniom zachęcony do wysiłku i poszukiwań, by lepiej poznać moją twórczość.  Może też do mnie napisać i zacząć rozmowę. Lubię także, kiedy odbiorcy dzielą sie ze mną swoimi spostrzeżeniami na temat moich prac. Mogę oczywiście zszyć sutasz w kształt słonika, sówki czy żabki, tylko o czym ja wtedy będę opowiadać? (śmiech) Więc musi być jakaś tajemnica, jakaś zakodowana informacja…

Zaskoczył mnie bursztyn w Twoich pracach. Czy bursztyn równa się dla Ciebie folklor?

Nie wiem, czy te pojęcia w ogóle mogą być równoznaczne… Tak może się nam wydawać, zwłaszcza że bursztyn bardzo często widujemy w zestawach ze strojami ludowymi.  Tak, bursztyn jest dla mnie powiązany z folklorem polskim, chociażby ze względu na historię i tradycję. To przecież jedna z najcenniejszych wizytówek Polski. 

Mimo wiadomych inspiracji Twój bursztyn nie jest przaśny…  

Czasem traktuję kamień jako element, z którego mogę wydobyć coś dotychczas ukrytego. Wtedy nie chcę zbyt mocno ingerować w jego formę i decyduję się na minimum obróbki plus dodanie do niego mojej własnej interpretacji. 

Generalnie pozostawienie bursztynowej bryły w wersji naturalnej trąci myszką, tymczasem Twoje prace mają nowoczesny charakter i bronią się kompozycją.   

Miło mi to słyszeć. Połączenie bursztynu z sutaszem budzi naprawdę duże zainteresowanie – niezależnie od miejsca prezentacji. Nawet w Chinach, gdzie moje prace były kilkakrotnie prezentowane, m.in. na zbiorowej wystawie polskich twórców w ramach Dni Polskich w Kunming 2017. Z bursztynem po raz pierwszy zetknęłam się w czasie warsztatów bursztynowych w Parczewie w 2015 r., gdzie kilkoro artystów zostało poproszonych o własne interpretacje tego kamienia ale w oparciu o kulturę regionu. Dla mnie była to oczywiście kolejna okazja, by nawiązać do lokalnego folkloru. Na wernisażu usłyszałam, że w ten sposób nie oprawiano jeszcze bursztynu – to była całkowita nowość. I w tym kierunku staram się niezmiennie podążać.

Na wystawie w Galerii YES Twojej biżuterii towarzyszą fotografie – z tą właśnie biżuterią w roli głównej.  

Zależało mi na tym, by pokazać biżuterię w pewnym kontekście i wybrałam dla niej kontekst fotograficzny. Bardzo mi się spodobały zdjęcia Beaty Zięby z jej trochę mrocznym, trochę surrealistycznym spojrzeniem przez obiektyw i zamiłowaniem do czarno-białych zdjęć. Rok temu Beata wykonała sesję fotograficzną zatytułowaną „Frida współcześnie” i wtedy zgłosiła się do mnie po biżuterię, a teraz to ja poprosiłam ją o wykonanie zdjęć. Tym razem jednak inaczej podeszłyśmy do tematu: zdjęcia są monochromatyczne, dzięki czemu tworzą spokojne pod względem wizualnym tło dla wielobarwnej biżuterii, choć emocjonalnie są one poruszające. Koncepcja pokazywania biżuterii w kontekście kobiety i możliwość sprawdzenia, jak i w jakim miejscu moją biżuterię może widzieć inny artysta, bardzo mi się spodobała. Dlatego każda moja kolejna wystawa będzie miała taki niebiżuteryjny kontekst . 

Masz już pomysł na kolejną wystawę?

Tak, chcę rozpatrywać pytania o kolor. Nigdy nie jest za późno na studia, więc zafunduję sobie osobiste studium koloru (śmiech). Zacznę od czarnego: chcę przyjrzeć się czerni we wszystkich możliwych kontekstach, czyli zadać nurtujące mnie pytania, poznać odpowiedzi i pokazać ją w formie szytej biżuterii artystycznej. Czym jest otchłań i dlaczego ciemność jest czarna? Jakie czerń ma znaczenie w kulturze słowiańskiej, a jakie w azjatyckiej? Jaki wpływ ma na nas kolor czarny? Dlaczego i za co tak wiele osób kocha czerń? Czym jest czerń naszych myśli? Gdzie i dlaczego czerń występuje w naturze? 

Ciekawi mnie, jak masz zamiar przetransponować opowieści o czerni na biżuterię? 

Jeszcze nie wiem jak. Ale właśnie to pytanie nadaje energię moim twórczym działaniom. Po za tym pamiętaj: artysta może wszystko (śmiech).


Fot. Łukasz Walaszczyk