W nowelizacji ustawy Prawo geologiczne i górnicze Ministerstwo Środowiska proponuje objęcie bursztynu prawem własności górniczej, podniesienie stawki opłaty eksploatacyjnej oraz zaostrzenie kar za nielegalne wydobycie. Czy są to dobre zmiany, wyjaśnia Michał Kowalski, geolog wojewódzki w urzędzie marszałkowskim w Gdańsku.

Jak się panu podobają zaproponowane przez Ministerstwo Środowiska zmiany dotyczące bursztynu w najnowszym projekcie nowelizacji ustawy Prawo geologiczne i górnicze?

Cieszę się, że wreszcie się pochylono nad problemem bursztynu, który narastał od wielu lat. Czekałem na zmiany w ustawie od 6 lat. Jestem z nich zadowolony, choć nie do końca.  

Co to znaczy: problem bursztynu?

W czerwcu 2011 r. weszła w życie nowelizacja ustawy Prawo geologiczne i górnicze, zgodnie z którą bursztyn, traktowany dotychczas jako kopalina wymagająca koncesji w zakresie rozpoznania i poszukiwania uzyskania, został sprowadzony do kopaliny, której poszukiwanie wymagało tylko prostego zatwierdzenia planu robót geologicznych. Moim zdaniem, to było złe rozwiązanie, ponieważ uproszczenie procedury spowodowało, że poszukiwanie i rozpoznanie złóż bursztynu mogło się odbywać na podobnej zasadzie co pozostałych kopalin pospolitych, jak żwir i piaski czy torfy. W konsekwencji złoża bursztynu mógł rozpoznawać każdy i na każdym obszarze – bez obostrzeń, które nakazywałyby poważnie traktować proces geologiczny. Do tego, na nieszczęście, Ministerstwo Środowiska wydało „Metodykę poszukiwania złóż kopalin stałych”, w której zapisano, że w złożach soczewkowo-gniazdowych bursztynu najlepiej poszukiwać metodą otworów hydraulicznych w siatce od 5 metrów. W związku z czym do urzędu trafiały projekty przewidujące wykonanie dziesiątków otworów na małej działce – w świetle prawa nie można było ich odrzucić. Co więcej, wiadomo było, że wydobycie kopaliny odbywa się już na etapie rozpoznania i poszukiwania, nikt więc nie występował z wnioskiem o koncesję. Wspólnie z marszałkiem woj. pomorskiego wręcz bombardowaliśmy Ministerstwo Środowiska raportami, organizowaliśmy konferencje poświęcone wydobyciu bursztynu – wszystko bezskutecznie. Długo to trwało, zanim ministerstwo potraktowało sprawę poważanie i zaproponowało nowe rozwiązania.  

Z punktu widzenia branży bursztynniczej nowelizacja z 2011 r. była pozytywną zmianą, ponieważ zapewniła łatwiejszy dostęp do bursztynu.  

Nie zgodzę się z tym. Jestem urzędnikiem państwowym ale i geologiem, który stoi na stanowisku, że każda działalność oparta o ustawę Prawo geologiczne i górnicze powinna być prowadzona zgodnie ze sztuką, z ustawą i poszanowaniem logiki. Jeśli ktoś składa projekt inwestycyjny na poszukiwanie i rozpoznanie złoża kopaliny, to przyzwoitość wymaga, by podejść do tego poważnie. Luka w ustawie pozwalała na to, by złożyć wymagane dokumenty, a w terenie robić, co się żywnie podoba. Wartość tych wszystkich dotychczas złożonych projektów z perspektywy geologii jest w zasadzie żadna, zwłaszcza kiedy wykonano np. 1000 otworów hydraulicznych i może jeden wiertniczy. W geologii najważniejszą wartością jest informacja geologiczna, która obrazuje nam budowę geologiczną – jest to ważne dla przyszłych inwestorów, ponieważ daje nam obraz o budowie geologicznej danego obszaru. Posłużę się tutaj przykładem z dziedziny poszukiwania węglowodorów czy złóż gazu łupkowego, gdzie informacja geologiczna ma wartość strategiczną. Inwestor, który chce rozpoznać złoże, ma dwie możliwości: wykonać odwierty, które są horrendalnie kosztowne, lub skorzystać z informacji geologicznej, która została już pozyskana w efekcie wcześniejszych prac na tym terenie. Odpowiedź jest więc prosta. Zdaję sobie sprawę, że trudno te dwie dziedziny porównywać, ale dla mnie jako geologa pierwszorzędną sprawą jest uczciwe traktowanie tych zagadnień. Nie znajduję zrozumienia dla inwestorów, którzy chcą tylko wydobyć kopalinę, a dokumentację geologiczną – szalenie ważną, ale niestety nie z ich punktu widzenia – ignorują. Dlatego uważam, że tamta nowelizacja była złym rozwiązaniem.

Teraz powinien być pan zadowolony…

Jestem, choć nie do końca. Proponowaliśmy ministerstwu powrót do koncesji łączonej, czyli takiej, która łączy poszukiwanie i rozpoznanie z wydobyciem. Ma to uzasadnienie w praktyce: jeśli już inwestor wykonuje otwory, zwłaszcza hydrauliczne, to od razu, niejako przy okazji, wydobywa bursztyn. Logika podpowiada więc, że nie ma sensu rozdzielanie koncesji na poszukiwanie i rozpoznanie oraz na wydobycie. Nie wiem, jakie pobudki przyświecały ministerstwu – odbyliśmy wiele spotkań w ramach prac nad nowelizacją, argumentacja ministerstwa nie była i nadal nie jest dla mnie jasna. Ale ważne, że działalność ta będzie wreszcie koncesjonowana – to znaczący krok do przodu w kierunku porządkowania problemów, które nabrzmiały przez wiele lat.

Bursztynnicy obawiają się, że koncesja będzie dla nich oznaczała spore utrudnienia.  

W pewnym sensie tak będzie, ponieważ Prawo geologiczne i górnicze daje narzędzie do bardziej wnikliwej analizy procesu koncesyjnego. To już nie będzie prosta decyzja zatwierdzająca projekt oparta o opinię wójta gminy, tylko bardziej złożony proces pozwalający na bardziej porządne umocowanie prawne tego przedsięwzięcia. Nie ma jeszcze żadnych wytycznych i nie wiadomo, jak będą traktowane sprawy związane z uzyskaniem prawa do użytkowania górniczego, więc trudno mi się do tego ustosunkować. Zgodnie z projektem nowelizacji wszystkie sprawy związane z rozpoznaniem, poszukiwaniem i wydobyciem bursztynu trafią do ministerstwa i to tamtejsi urzędnicy będą wydawać koncesje.

Z perspektywy ministerstwa dopiero teraz zapanuje porządek, bo – jak czytamy w uzasadnieniu do projektu nowelizacji – urzędnicy na szczeblu wojewódzkim byli niekompetentni…

Zastrzeżenia ministerstwa dotyczą zatwierdzania projektów robót geologicznych opartych na wykonywaniu otworów metodą hydrauliczną o bardzo gęstej siatce otworów – jak już wspomniałem, te wytyczne zostały zapisane w „Metodyce poszukiwania złóż kopalin stałych” a my, chcąc nie chcąc, musieliśmy przestrzegać tego prawa. Jak już mówiłem, przez wiele lat informowaliśmy ministerstwo o problemach związanych z wydobyciem bursztynu – do dziś bezskutecznie. Tym bardziej więc dziwi mnie ta opinia ministerstwa. Jestem gotów zaryzykować stwierdzenie, że poziom merytoryczny pracowników, którzy w woj. pomorskim zajmowali się sprawami poszukiwania i rozpoznania złóż bursztynu, na pewno nie odbiega od wiedzy pracowników Ministerstwa Środowiska.

Jako geologa cieszy pana podniesienie kar za nielegalne wydobycie bursztynu?

Trudno się cieszyć, że istnieje taki proceder i że ktoś jest za to karany. Owszem, słusznie byłoby uświadomić osoby, które tym procederem się trudnią, że grożą im poważne konsekwencje finansowe – 400 tys. zł za rozpoczęty km2 to dotkliwa kara. Znając życie, obawiam się jednak, że egzekucja takich kar będzie znikoma. Większe znaczenie prewencyjne może mieć zmiana kwalifikacji czynu, który nie będzie już traktowany jako wykroczenie, tylko jako przestępstwo. Choć i to może nie zadziałać, ponieważ dotychczas każda sprawa kończyła się wyrokami opartymi o Kodeks wykroczeń a nie Kodeks karny. Mandaty na nikim nie robiły wrażenia. Obawiam się, że nielegalne wydobycie będzie nadal traktowane jako wykroczenie, ponieważ jeszcze nikomu nie udało się udowodnić w postępowaniach, które toczyły się w tym zakresie, że jest to działalność zasługująca na postawienie zarzutów karnych.

Ostatnia zmiana to podniesienie stawki opłaty eksploatacyjnej – z 10,96 do 200 zł za kilogram wydobytego bursztynu. Chyba i tak można mówić o szczęściu, ponieważ w pierwotnej wersji ministerstwo proponowało stawkę 800 zł.

To dobrze, że ministerstwo zrezygnowało ze stawki 800 zł, ponieważ byłaby ona zaporowa – wtedy nikt już nie przyznawałby się do rzeczywistej ilości wydobytego bursztynu i w ogóle nie byłoby nad tym kontroli. Wszyscy są zgodni, że tak wysoka stawka nijak miała się do cen rynkowych – ministerstwo przyjęło cenę rynkową za kilogram bardzo dobrej jakości surowca, zapominając, że ok. 80% wydobycia stanowi tzw. sieczka, która jest niewiele warta – w skupie osiąga ceny 50-100 zł za kg. Czy 200 zł to dobra stawka? Według Ministerstwa Środowiska stawkę tę powiązano z aktualnymi cenami bursztynu na rynkach. Obawiam się, że nie odzwierciedla ona jednak faktycznej zmienności oraz dynamiki zmian cen bursztynu. Miałaby uzasadnienie może w latach 2014-2016, kiedy ceny osiągały najwyższe poziomy, ale obecnie jest dyskusyjna.

Co pana zdaniem zmieni nowelizacja?

Wbrew kasandrycznym prognozom nowela nie zablokuje rynku obrotu surowcem bursztynowym – dzięki niej stanie się on bardziej uporządkowany i, jak podkreśla większość dużych graczy na rynku,  zostaną wyeliminowani ci przedsiębiorcy, którzy go zwyczajnie psuli. Tym, którzy zostaną na rynku, będzie zależało na prawidłowym – zgodnym z ustawą, ze sztuką i z poszanowaniem środowiska – wydobywaniu  bursztynu. Zmiany mogą nieść w początkowej fazie pewne utrudnienia  dla osób trudniących się poszukiwaniem bursztynu, ale jestem przekonany, że z czasem wyjdzie to wszystkim na dobre.


Polecamy artykuły związane z tym tematem: 

Jak wyeliminować nielegalne wydobycie bursztynu? 
Bursztyn to nie tylko kłopoty
Rząd ograniczy dostęp do bursztynu?