wassilij Simonov, przewodniczący Unii Bursztynu w Kaliningradzie

Przewodniczący Bursztynowej Unii Wassilij Simonov przybliża kaliningradzką branżę bursztynniczą i przekonuje do konieczności zacieśnienia współpracy polsko-litewsko-rosyjskiej.  

Jak wygląda obecnie sytuacja w branży bursztynniczej w Obwodzie Kaliningradzkim?

W samym obwodzie działa aktualnie niespełna  150 firm zajmujących się produkcją wyrobów z bursztynu, w których pracuje w sumie ok. 1,5-2 tys. osób. Jeśli doliczyć do tego sklepy, mamy dodatkowe ok. 4 tys. osób. Aby nasza branża mogła się rozwijać, potrzebujemy surowca bursztynowego, do którego – choć jest wydobywany na terenie obwodu – mieliśmy przez lata bardzo ograniczony dostęp. Dlatego teraz, kiedy wreszcie możemy mieć wpływ na jego dystrybucję, opowiedzieliśmy się zdecydowanie przeciwko jego wywozowi zagranicę. To samo dotyczy bursztynowych półfabrykatów – surowca obrobionego zaledwie w 20-30 procentach i wywożonego zagranicę. Aktualnie to Chiny dyktują ceny i naprawdę dobrze płacą za surowiec. Można by było go w ogóle nie obrabiać, tylko wydobywać i sprzedawać – to oczywiście jedna z opcji, ale sprawdzająca się jedynie na krótką metę. Bo branża nie będzie się rozwijać, co więcej, może się zdarzyć, że za jakiś czas to my będziemy musieli odkupywać surowiec od Chińczyków. Właśnie dlatego przedstawiciele naszej branży postulowali wprowadzenie zakazu wywozu surowca i przekazanie go rodzimym przetwórcom.

Tak też się stało. Ale nie każda firma może jednak otrzymać surowiec do obróbki w dowolnej ilości.


Każda firma zainteresowana otrzymywaniem surowca musiała wypełnić specjalną ankietę, w której wpisywano liczbę zatrudnionych oraz posiadane maszyny, jak również zadeklarować, ile jest w stanie wyprodukować gotowych wyrobów. Dane te były każdorazowe weryfikowane, sprawdzano także, czy zgodnie z prawem odprowadzają podatki w należytej wysokości. Firmy, które tę weryfikację przeszły pozytywnie, już otrzymują surowiec do produkcji. Dotychczas skontrolowano pod tym kątem ok. 100 ze 150 firm, które złożyły wnioski. Proces jeszcze jakiś czas potrwa, ponieważ stale napływają nowe. Ostatnio rozpatrywane były wnioski 4 dużych firm – w jednej z nich jest ok. 200 pracowników. Średnio firmy zatrudniają 5-6 pracowników. Ale wiele jest też firm jednoosobowych, gdzie obróbka bursztynu odbywa się w warunkach domowych na prostych narzędziach. W większości przypadków są to firmy sezonowe, które pojawiają się na wiosnę, działają od marca do września, czyli w sezonie turystycznym.

Jak powiedział Nikołaj Cukanov w wywiadzie dla amber.com.pl, rosyjska branża potrzebuje rocznie ok. 70 ton surowca. Czy jesteście w stanie ten surowiec przerobić i sprzedać zdecydowanie więcej gotowych wyrobów niż dotychczas?  Mówiąc wprost: czy rosyjska branża, która nie ma tak bogatych tradycji obróbki bursztynu jak polska, sprosta wymogom współczesnego rynku? 

Polska jest w porównaniu z Rosją niewielkim krajem, więc 10 tys. osób zatrudnionych w polskim bursztynnictwie to zaledwie ułamek branży rosyjskiej. W Kaliningradzie są przedsiębiorcy, których poziom wyrobów w srebrze i złocie w niczym nie odbiega od „polskiego” poziomu. Największe firmy to Jantarnaja Wołna, Studio Jantarnyj, Bałtijskoje Zołoto. Na srebro i złoto trzeba mieć specjalne pozwolenia, dlatego zdecydowaną większość na rynku stanowią firmy specjalizujące się w wyrobach bursztynowych bez użycia metalu. W samym Obwodzie Kaliningradzkim przetworzono w 2013 r. ponad 4 tony srebra i 560 kg złota. Mamy swoją kulturę, estetykę i swój kierunek rozwoju. My mamy bardzo dobrą szkołę artystów, a wy – sądząc po ofercie prezentowanej na targach i wystawach – macie naprawdę mało prac artystycznych. Nasi artyści słyną m.in. z bardzo dobrej jakościowo rzeźby w bursztynie, również sztuka inkrustowania wyrobów drewnianych bursztynem jest na bardzo wysokim poziomie. Nasze krzesła, stoły i inne meble są bardzo popularne w Kaliningradzie i całej Rosji, są eksportowane do Europy, USA i wielu innych krajów. To jest nasz wkład w kulturę obróbki bursztynu – to, co robimy najlepiej. Ale oczywiście jest też wiele rzeczy, które wy robicie lepiej. Dlatego, owszem, inspirujemy się polskim wzornictwem, ale szacuję, że nie więcej niż w 25-30 procentach. Wprawdzie staramy się wytwarzać takie cudeńka jak wasi artyści i producenci, ale to wcale nie znaczy, że nie mamy swoich własnych pomysłów. Zresztą musimy dopasować wzornictwo do potrzeb tutejszego rynku, a te są inne niż polskie czy włoskie. Nie wszystkim rosyjskim kobietom podobają się duże bransolety czy duże kamienie, one preferują raczej skromniejszą biżuterię.

Dokąd trafiają rosyjskie wyroby z bursztynu?

Głównym i największym rynkiem zbytu jest Rosja – jestem przekonany, że żadne państwo UE nie mogłoby z nią konkurować w kategorii chłonności.  Największą barierą dla nas, producentów z obwodu kaliningradzkiego, są procedury eksportowe wymagające dopełnienia wielu formalności celnych. Wprawdzie w sierpniu ub. r. została wprowadzona uproszczona procedura eksportu wyrobów z użyciem srebra i złota, ale nadal najwięcej wyrobów sprzedajemy na miejscu.

Ostatnio znowu sporo się mówi o zaproszeniu polskich bursztynników do Kaliningradu, by tam otwierali firmy. Czy po to, by przekazali Rosjanom know-how?

Rosyjski program inwestycji przewiduje zaproszenie producentów, którzy mogliby wnieść wkład w rosyjską produkcję wyrobów z bursztynem. To szansa dla polskich fachowców na rozkręcenie biznesu w obwodzie kaliningradzkim, a przede wszystkim na uzyskanie dostępu do surowca, który będzie przez nich przerabiany na miejscu. Tymczasem Polacy traktują to jak zagrożenie i próbę poznania ich tajemnic produkcyjnych. Nie wydaje mi się, żeby w tym wszystkim chodziło o przechwycenie jakiś tajników, ponieważ my wszystkie te tajniki dobrze znamy. Muszę jednak przyznać, że  Polacy są rzeczywiście pierwsi, jeśli chodzi o nowe pomysły – to wy je macie, a dopiero później są naśladowane w innych krajach. Jeżeli na jakiś targach Polacy pokażą coś nowego, ciekawego, to za pół roku ma to już połowa wystawców, a za rok już wszyscy.

Na targach Amberif dyskutowano o możliwościach współpracy Polaków, Litwinów i Rosjan w zakresie przetwórstwa bursztynu. Czy pana zdaniem jest ona możliwa?

Współpraca między Polakami , Litwinami i Rosjanami funkcjonuje do dawna, tylko o tym się nie mówi głośno. Wiele polskich firm kooperuje z rosyjskimi, które dostarczają im półfabrykaty. Z kolei wiele kaliningradzkich firm kupuje w Polsce gotowe produkty oraz maszyny i narzędzia. Litewskie wyroby też już od dawna sprzedają się w Obwodzie Kaliningradzkim. Ta zasada działa również w drugą stronę: nasi producenci dostarczają na Litwę coraz więcej wyrobów, bo są tańsze. Jak widać, od dawna wszystko jest wzajemnie ze sobą powiązane. Ministrowie próbują odgórnymi nakazami regulować rynek, który świetnie funkcjonuje: przedsiębiorcy znają go doskonale, wiedzą, od kogo kupić i komu sprzedać, by ekonomia zadziałała. Być może ta współpraca nie funkcjonuje aż na taką skalę, jak byśmy my, producenci, sobie życzyli, być może nasi ministrowie będą chcieli się spotkać, by o tym porozmawiać – kto wie? Ale nie należy jej umniejszać. Bardzo duży wpływ na jej zacieśnianie mają takie wystawy jak Amberif, gdzie każdy może przyjść, obejrzeć ofertę, porozmawiać, a nawet zapytać, jak dana rzecz została wykonana. Niestety, ostatnio w te nasze wzajemne powiązania weszły Chiny i działają na szkodę nas wszystkich: kopiują nasze wzornictwo i sprzedają nawet taniej niż Polacy i Rosjanie, psując w ten sposób globalny rynek. Uważam, że nie możemy im na to pozwolić. Moim zdaniem powinniśmy nawiązać porozumienie i nie sprzedawać Chińczykom surowca. Jeśli tego nie zrobimy, wzrośnie i tak już dość poważne zagrożenie załamaniem rynku wskutek zalania go wyrobami tanimi i niskiej jakości: nastawione na zysk sklepy pewnie zostaną skuszone niskimi cenami zakupu, bo wtedy będą mogły ustalić wyższą marżę i więcej zarobić. Co więcej, Chińczycy snują plany wykupywania rosyjskich firm, by zyskać dostęp do surowca i lekko obrobiony wysyłać dalej do swojego kraju. Spodziewajcie się, że u was też się pojawią. Uważam, że powinniśmy dzielić się tego typu informacjami i wzajemnie stawiać czoła różnego rodzaju przeciwnościom.