Od dwóch dekad projektuje biżuterię z bursztynem: nowoczesną i wyrazistą. Nam opowiada o strachu przed zaszufladkowaniem i przyjemności wymyślania kolekcji na pokazy mody.
W tym roku mija 20 lat pańskiej pracy artystycznej. Jak pan ocenia ten czas?
Szybko minęło (śmiech). Oceniam te dwie dekady jako okres permanentnej twórczej ewolucji, który, na szczęście, minął bez rewolucji.
Najważniejsze doświadczenia, kroki milowe?
Tworzenie biżuterii jest jedną wielką przygodą, każdy rok przynosi nową kolekcję – mniej lub bardziej przełomową. Ale takim najważniejszym punktem zwrotnym, który decydująco zaważył na mojej zawodowej karierze, było wprowadzenie pod koniec lat 90. kolekcji biżuterii segmentowej. Segmentowej, czyli stworzonej z kawałków bursztynu ciętego w różne formy geometryczne i ze sobą zestawianych. Pomysł ten można kontynuować i rozwijać w nieskończoność, tworząc różnego rodzaju kombinacje – być może właśnie dlatego na przestrzeni lat stał się swego rodzaju motywem przewodnim moich kolekcji i znakiem rozpoznawczym mojej firmy. Biżuteria, którą projektuję jest nowoczesna i wyrazista, choć dosyć oszczędna w formie. Styl moich kolekcji przejawia się w zabawie zarówno geometrią brył, jak i w asymetrycznym ich zestawianiu.
Czy właśnie w tej stylistyce upatruje pan swojego miejsca w świecie biżuterii?
Nie do końca… Jestem niespokojną duszą, która stale gdzieś biegnie i szuka dalszych inspiracji. Osiągnięcie takiego „upatrzonego miejsca” mogłoby stać się pierwszym krokiem do „zaszufladkowania”. A tego boi się każdy artysta. Z pewnością jest pewien lejtmotiv, który przewija się przez moje kolekcje i mnie na tym rynku wyróżnia, ale on też ewoluuje, przechodzi przez różne fazy i znajduje odzwierciedlenie w różnych formach biżuteryjnych. Kiedy zawód jest jednocześnie największą pasją, chęć spoczęcia na laurach nie kusi aż tak bardzo (śmiech). Więc stale poszukuję ciekawych inspiracji.
Które inspiracje są najcenniejsze?
Najbardziej lubię projektować biżuterię na pokazy mody. To okazja do eksperymentów, czas szalonej twórczości, nieograniczonej wymogami rynku. To jednocześnie próba dla mnie jako projektanta… Duża szansa, ale i sprawdzian dla własnej wyobraźni i możliwości. Uwielbiam takie wyzwania i towarzyszącą przy tym adrenalinę: albo będzie spektakularny sukces, albo... spektakularna klapa (śmiech). Takie „szalone” kolekcje, nawet jeśli miałyby mieć charakter jednostkowy, stanowią niekiedy bazę wyjściową do mniej szalonych i bardziej codziennych kolekcji – przejmuję pewne motywy, które traktuję jako inspirację do tworzenia kolejnych wzorów i ich wariacji.
I na koniec tradycyjne pytanie o plany na przyszłość.
Staram się nie planować. Zgadzam się z powiedzeniem: „człowiek czyni plany, a pan Bóg się śmieje”. Cieszę się z tego, co przynosi kolejny dzień. Zwłaszcza że przyszło nam żyć w takim zwariowanym świecie, gdzie 20 lat mija jak jeden dzień...
Polecamy artykuły związane z tym tematem:
Noc z gwiazdami
20 lat bursztynowych inspiracji
Przymierze z bursztynem - rozmowa z Aleksandrem Gliwińskim