Naszyjnik z naturalnego bursztynu bałtyckiego

Kilkaset tysięcy za kolię z dużych brył bursztynu naturalnego, kilkanaście za nowoczesne naszyjniki oprawiane w srebro – wysokie ceny bursztynu w tym sezonie skutecznie odstraszyły kupujących i w Gdańsku, i w Krakowie.

Tegorocznego sezonu w branży bursztynniczej obawiali się chyba wszyscy właściciele sklepów i galerii: czy ktoś kupi jeszcze bursztyn w tak wysokich cenach? Chylący się ku końcowi sezon handlowy pokazuje, że ich obawy były bardzo zasadne. Nie wszyscy robią miesięczne podsumowania, ale i bez tego widać, że jest dużo gorzej niż w ubiegłym roku. „W sklepach i galeriach Boruni spadek sprzedaży szacujemy dotychczas na ok. 30 procent w stosunku do roku poprzedniego” – mówi Aretha Kołodziejczyk. Jako jedną z przyczyn wskazuje mniejszą niż zazwyczaj liczbę turystów z Europy Zachodniej, którzy od lat kupowali wyroby z bursztynem bałtyckim. Ich miejsce zajęli turyści z Polski, których więcej niż dotychczas pojawiło się w tym roku zarówno w stolicy Małopolski, jak i nad morzem. Niestety, ich siła nabywcza jest nieporównywalnie mniejsza: polują na okazje, by kupić bursztynowe gadżety w cenie najlepiej do 100 zł. A to sezonu nie uratuje.

Przy tak wysokich cenach bursztynu chyba nic go nie jest w stanie uratować. „Dostawcom surowca wydawało się, że można ceny podnosić w nieskończoność, a tu już kilka miesięcy temu rynek powiedział stop. Dziś nawet Chińczycy przestali go kupować” – konstatuje Jarosław Niedzielski, właściciel Galerii Prestige w Gdańsku. I dodaje: „Doszliśmy do jakiegoś absurdu: ceny korali z lekko podszlifowanych brył bursztynu nawleczonych na rzemień kosztują nawet 200 tys., dziś już przestała się liczyć praca rzemieślnika czy designera, tylko sam kamień. Artystyczne naszyjniki z dużymi kamieniami naturalnego bursztynu oprawionego w srebro za 7-10 tysięcy nie znajdują amatora ”. Jego zdaniem, to efekt „robienia pod Chińczyka”, który właśnie takie wyroby kupował: duże, ładne kawałki bursztynu w delikatnej oprawie lub najlepiej bez oprawy. Kupował, ale już kilka miesięcy temu przestał. Ceny pozostały, bo producent raczej nie zechce ich opuścić, zwłaszcza jeśli kupił surowiec na przełomie kwietnia i maja, kiedy były one najwyższe. „Rynku nie obchodzi, kiedy i za ile ktoś kupił surowiec i że w związku z tym ta biżuteria musi być taka droga. Rynek tych wyrobów w tak wysokiej cenie już nie akceptuje” – podsumował Niedzielski.

Czy na poprawę sytuacji wpłynie spadek cen surowca w ostatnich miesiącach? „Z tymi cenami jest jak ze świętym Mikołajem: wszyscy o nich mówią, ale jeszcze nikt ich nie widział. A już z całą pewnością nie znajdują one odzwierciedlenia w cenach gotowych wyrobów. Mam nadzieję, ze zima – a więc okres martwy w branży bursztynniczej – jeszcze dodatkowo te spadki usankcjonuje i w marcu na targach Amberif kupcy będą mogli składać zamówienia, nie obawiając się, czy uda im się ten towar sprzedać w sezonie” – mówi Kołodziejczyk.

Kupcy z Gdańska i Krakowa narzekają także na merkantylną politykę włodarzy swoich miast, którzy w sezonie turystycznym organizują różnego rodzaju jarmarki, odbierające klientów sklepom pracującym i płacącym podatki przez cały rok. Oczywiście klient jarmarku nie kupi naszyjnika z bursztynem za kilka tysięcy złotych w galerii na Mariackiej w Gdańsku, ale kolczyki czy bransoletkę za 100-200 zł owszem tak.


Polecamy:

Jarosław Niedzielski: To jakieś szaleństwo...