Kram firmy Berkwiat na Jarmarku Dominikańskim

Bursztyn nadal jest pożądaną pamiątką z nad morza i nadal powinien być tani – tego oczekują rzesze turystów snujących się po gdańskich uliczkach wypełnionych jarmarcznymi kramami. Jak spełnić ich oczekiwania przy ciągle wysokich cenach bursztynu?

Łatwe to nie jest przy wprawdzie od kilku miesięcy spadających, ale ciągle jeszcze wysokich cenach bursztynu. Za drobne frakcje trzeba zapłacić obecnie ok. 1500 zł (2-5 gram) i ok. 3000 zł (5-10 g) za kilogram. Większych bursztynów raczej na Jarmarku nie znajdziemy, a jeśli już, to będzie to zapewne wyrób mający przyciągnąć wzrok, zachęcić do zatrzymania się przed stoiskiem, ale – jak przyznają sami kramarze – nie do sprzedania. „Sprzedajemy bardzo dużo drobnych wyrobów w cenie do 50 zł. Mam na stoisku też takie po kilka tysięcy, ale jeszcze żaden z nich nie znalazł nabywcy” – mówi Łukasz Kwiatkowski z firmy Berkwiat, która już od 10 lat oferuje swe bursztynowe wyroby na Jarmarku Dominikańskim. Z jego doświadczenia wynika, że tutejszy klient właściwie nie zmienia się od lat: „Przychodzą tu przede wszystkim turyści z Polski poszukujący zakupowych okazji, tanich pamiątek dla siebie i rodziny. Jeśli kogoś stać na droższe wyroby, to nie kupi ich tutaj, tylko raczej w stacjonarnych galeriach w obawie o ich jakość i autentyczność. Certyfikaty, które potwierdzają naszą rzetelność, nie mają tu większego znaczenia, ponieważ mało kto wie, o czym one zaświadczają”.

Srebrne kolczyki, pierścionki, bransoletki na gumkach w cenie 20-80 zł – to najczęściej kupowane na jarmarku wyroby zdobione bursztynem. Aby sprzedaż w takiej cenie była opłacalna, muszą być lekkie i ważyć poniżej 5 gram. Firmy mogą sobie pozwolić na takie ceny również wtedy, gdy sprzedają towar sprzed kilku sezonów, kiedy surowiec bursztynowy był znacznie tańszy. „Zazwyczaj są to tzw. klasyczne wzory, więc dla kupującego nie ma większego znaczenia, kiedy zostały wyprodukowane. Za to z pewnością ma znaczenie fakt, że są oferowane po znacznie niższych cenach, co czyni je atrakcyjnym nabytkiem. Oczywiście są wyczyszczone i wypolerowane, więc wyglądają jak nowe” – tłumaczy Marcin Szadziul z Image Silver. Mniejsze pole do popisu mają firmy, które zakupiły surowiec wczesną jesienią, kiedy ceny były najwyższe. „Cena bursztynu stanowi największą część ceny finalnej wyrobu, ale można ją nieco ‘zamortyzować’, np. łącząc małe kamienie z drewnem” – tłumaczy Tadeusz Dobkowski z Galerii Bursztynu.

Super okazji na jarmarku szukają nie tylko turyści i mieszkańcy okolicznych miejscowości, ale także sami… właściciele sklepów z biżuterią bursztynową. „Oni też spodziewają się znaleźć na jarmarku wyroby w niższych niż rynkowe cenach, by potem sprzedać je odpowiednio drożej. Ale takie rarytasy już się właściwie nie zdarzają – świadomość cen bursztynu wśród sprzedających jest wysoka” – mówi Agnieszka Luźny z Image Silver.

W przeciwieństwie do kupujących, którzy o bursztynie nie wiedzą nic i wierzą we wszystko, co powie sprzedawca. I tak polibern, czyli kawałki bursztynu zatopione w sztucznej żywicy, doczekał się kreatywnej nazwy: bursztyn w gipsie. Hitem jarmarku stał się lany bursztyn, który w rzeczywistości nie jest bursztynem, tylko sztuczną żywicą w kolorze cytrynowym lub koniakowym. Na internetowych platformach sprzedażowych bransoletkę z takiego „bursztynu”  można kupić za niecałe 5 zł, na jarmarku – za jedyne 20 zł.  Z takimi cenami „bursztynu” nie jest w stanie konkurować żaden producent biżuterii z bursztynu.