Mam wrażenie, że go przewidziałam lub po prostu dostrzegam go gdzieś pomiędzy obecnymi trendami i potrzebami. Dosłownie kilka dni przed ogłoszeniem tematu odczułam znużenie przedmiotu dotychczasowych obserwacji. Wcześniej irytowało mnie łączenie bursztynu ze srebrem i cała ta tradycyjna, niezmienna od lat oprawa. Teraz denerwuje mnie umieszczanie go pomiędzy tworzywami sztucznymi: bezmyślne krojenie, prasowanie, podrabianie, barwienie, zatapianie i cała masa innych dziwnych modyfikacji.

To był ciekawy etap i czas pełen eksperymentów. Sama w żaden sposób nie przetwarzam bursztynu, a jedynie tworzę mu otoczenie, które w danej chwili uważam za atrakcyjne. Staram się go nie dewastować. Wprawdzie zalewam go w żywicach lub innych materiałach, ale tylko w sytuacji, gdy jest on moim zdaniem zbyt słaby, aby zaistnieć samodzielnie. Żal mi wyrzucić lub pozbywać się pękniętego, uszkodzonego lub zanieczyszczonego kawałka, który teoretycznie nie nadaje się do wykorzystania. Dlatego wolę skupić się na podkreśleniu jego indywidualnych cech, a niedoskonałości przekuć w zalety.

Od niedawna powstaje mnóstwo projektów wykorzystujących pleksi, żywicę i inne tworzywa sztuczne. Często są to nieumiejętne działania pozbawione szacunku do tego pięknego, naturalnego minerału, niedoceniające jego delikatności, kruchości i indywidualności. Sama zajmuję się obserwacją i kreacją bursztynu od około dwóch lat i już mam wielką ochotę zrobić znów coś zupełnie nowego. Nic wymyślnego, nic skomplikowanego, nic co by wymagało skorzystania z całej masy różnorodnych technologii. Dziś pragnę rozebrać go na czynniki pierwsze i dostrzec każdy szczegół, pokazać każdy detal. Chcę, aby bursztyn był autonomiczny.

Gdy widzę te niesmaczne „durnostojki” – smoki chińskie, stateczki i inne fanaberie wyrzeźbione z gigantycznych brył bursztynu – z niedowierzaniem załamuję ręce. Z każdej strony zalewają nas podróbki, które chwilami ciężko odróżnić od oryginału, ale paradoksalnie ma to jeden duży plus: bez tej całej drogi przez sztuczność, różnorodność, modyfikacje i komplikacje nie potrafilibyśmy docenić tego, co przecież najważniejsze, czyli jego pierwotnej formy i pochodzenia. Bursztynu jest coraz mniej, jego cena wciąż rośnie, więc logiczne i słuszne wydaje się dbanie i rozsądne wykorzystywanie go. Otoczenie, styl życia, gusta wpływają na to, że znów doceniamy to co proste, naturalne i pierwotne.

Taka jest kolej rzeczy. Zachłysnęliśmy się nowoczesnymi technologiami i nowym sposobem przedstawiania bursztynu. Teraz znów pragniemy projektować i żyć z nim w zgodzie. Obserwować go i podążać za jego naturalną linią, barwą, strukturą. Jak wspomniałam, nie dotyczy to tylko bursztynu, ale całego stylu życia i funkcjonowania.

Właśnie dlatego uważam, że tegoroczny temat konkursu Amberif Design Award jest w pełni zgodny z panującymi trendami. Pozwoli wnikliwie spojrzeć na bursztyn, pomoże zrozumieć jego pierwotny wizerunek. Każda bryła opowiada bowiem inną historię i tylko od nas projektantów zależy, czy to zauważymy i stworzymy pasującą do danej historii oprawę, nie zaburzając przy tym ostatecznego odbioru. To temat dla mądrych i świadomych projektantów. Mam nadzieję, że jury nie zawiedzie…

Emilia Kohut jest laureatką 2. miejsca w Amberif Design Award 2012.


Polecamy:

Amberif Design Award 2014: Materia Prima
Biżuteria musi wywoływać emocje – rozmowa z Emilią Kohut