Poszukiwania wspólnej płaszczyzny dla doświadczeń płynących z malarstwa i biżuterii – dwóch dziedzin, w których jest aktywna od wielu lat – zaowocowały ujarzmieniem żywic poliuretanowych i zastosowaniem ich z zaskakującym efektem w biżuterii stworzonej na potrzeby rozprawy doktorskiej. Zainspirowana gestem malarskim intuicyjną spontaniczność przekłada obecnie na biżuterię artystyczną.

Otrzymałaś główną nagrodę w konkursie Japan Jewelry Competition – gratulacje.

Dziękuję. Ta nagroda przyznawana przez Japan Jewelry Designer Association jest dla mnie szczególnie cenna. Specyficzna czystość form japońskiego wzornictwa jest tożsama z moim myśleniem o projektowaniu. Udział w najważniejszym w Japonii konkursie biżuterii współczesnej stanowił konfrontacje z moimi ideałami. Możesz więc sobie wyobrazić, jak ogromna była moja radość, kiedy otrzymałam wiadomość o przyznaniu moim pracom głównej nagrody w specjalnej kategorii Overseas Divison dla uczestników spoza Japonii. Do konkursu wybrano 639 prac 254 artystów, które zostaną zaprezentowane na wystawie w Tokyo Metropolitan Art Museum w czerwcu tego roku.

Jury zachwyciła Twoja biżuteria z żywicy poliuretanowej.

Te prace są częścią dużego projektu stanowiącego część praktyczną mojej rozprawy doktorskiej, której temat brzmi „Gest malarski, błąd i przypadek jako czynniki współtworzące przestrzenną formę obiektu biżuteryjnego”. Łączę w niej dwie dziedziny sztuki, w których jestem aktywna od wielu lat: malarstwo i biżuterię. Odnoszę się w niej do tego, czym zajmuję się w malarstwie i co chciałabym adaptować do procesów tworzenia biżuterii. Biżuteria to domena rygoru i dyscypliny, zaś malarstwo to świat emocji i intuicji. W naturalnie kształtowanych nowych formach biżuteryjnych dążę do znalezienia wspólnej płaszczyzny dla doświadczeń płynących z tych dwóch źródeł. Poszukiwanie środków dających możliwość wyrażenia intuicyjnej spontaniczności w solidnej materii było nie lada wyzwaniem. Wykonałam wiele prób, eksperymentując z różnymi materiałami, by ostatecznie zdecydować się na prace z żywicami poliuretanowymi. Odnalazłam w nich wiele wspólnych cech z farbami akrylowymi, których używam w malarstwie. Żywice ponadto pozwalają budować formy przestrzenne o miękkich, obłych, biomorficznych kształtach, zachowujących specyficzną lekkość w stosunku do dużych rozmiarów tych obiektów. A ich barwienie, uzyskiwanie struktur przeziernych i opakowych to prawie malarskie wyzwania.

Choć żywice w biżuterii nie są niczym nowym, to jednak Twoje formy są nowością. Dużo czasu zajęło Ci wypracowanie technologii na własny użytek?

Długie godziny, wieczory, jesienie, wiosny i zimy, by wypracować taki efekt, na jakim mi zależało. Dopuszczam czynnik błędu czy przypadku, dlatego pozwalam tym obiektom żyć własnym życiem – ale też potrafię już całkiem sprawnie zarządzać materią. W biżuterii tej nawiązuję do procesów malarskich, w których tylko w efekcie uwolnienia głowy od dotychczasowych schematów, wszelkich nawyków i przyzwyczajeń, do głosu dochodzi podświadomość. Taką samą zasadę zastosowałam w przypadku form z żywicy – to twórczość w czystej postaci, jak malarstwo czy rzeźba, gdzie „umawiasz się” z materią, tylko odmienność środków decyduje o swego rodzaju osobności zjawiska niepowtarzalnego. W ten sposób połączyłam warsztat złotniczy, który po 30 latach pracy w tym zawodzie mam bardzo dobrze opanowany, z warsztatem malarskim.

Błąd, przypadek, usterka, ryzyko potknięć, gest malarski – jak je rozumiesz?

W trakcie malowania obrazu nie myślę o gotowym produkcie, przestaję opisywać to, co widzę, zaczynam obrazować to, co skrywane w środku – pozwalam na uwolnienie tego, co tkwi głęboko w podświadomości. To moment, kiedy następuje specyficzny rodzaj wymieszania świadomej i podświadomej wiedzy. Wyrażany za pomocą swobodnego gestu malarskiego – gestu jako ważnego środka wyrazu emocji człowieka i ekspresji twórczej artysty. W chwili uwalniania ekspresji bardzo często dochodzi do sytuacji nieprzewidywalnych: do zamanifestowania się przypadkowości. Błąd i przypadek – dla mnie to spójne, przenikające się wzajemnie i dopełniające się pojęcia. W naturze pewne jest życie, od momentu narodzin do śmierci, a to, co się dzieje w międzyczasie, to nieustanne ryzyko potknięć – jesteśmy na nie narażeni i tylko nasz instynkt przetrwania oraz świadomość pozwalają nam uniknąć porażki totalnej. Sztuka posiada narzędzia do najpełniejszego wyrażania emocji – naszych lęków i uniesień. Pełnia zawiera wszystkie aspekty, doskonałość i usterkę. Wygląda na to, że już trochę czujemy przesyt doskonałościami – szczególnie że wyprodukowanie doskonałego, powtarzalnego w nieskończonej ilości identycznych egzemplarzy produktu stało się bardzo dostępne, powszechne i tanie. Odwieczna tęsknota za indywidualnością, niepowtarzalnością skłania do poszukiwań w obszarach, gdzie niedoskonałość, błąd czy usterka zostają zaanektowane jako pełnoprawne medium środków wyrazu.

Gdzie jest usterka w Twojej biżuterii? Formy sprawiają wrażenie świadomie stworzonych, wręcz doskonałych.

Jeśli chodzi o biżuterię, którą zgłosiłam do konkursu w Japonii, oczywiście też ma usterki, tylko sprytnie je ukryłam, czyniąc z nich atut. Na tym to w moim rozumieniu polega – daję sobie prawo do popełnienia błędu i w pełni, świadomie z niego korzystam. Ujawnienie się przypadkowych zdarzeń w trakcie pracy nad obiektem otwiera nowe przestrzenie, wprowadza nową pożądaną wartość, kieruje na rzadko uczęszczane ścieżki mojej własnej kreatywności. Generalnie jestem otwarta na zmiany, chętna do poszukiwań nowych rozwiązań, ale to, co czuję teraz, mogę porównać do eksplozji wulkanu, w którym wszystko bardzo długo się zbierało. Jestem przekonana, że ta japońska nagroda to zaledwie preludium do tego, co się jeszcze wydarzy.

Czy tworząc biżuterię – abstrahując od rozprawy doktorskiej – również pozwalasz sobie na uwolnienie tego, co tkwi głęboko w Twojej podświadomości?

Większość biżuterii powstającej w mojej pracowni to biżuteria komercyjna, w której nie ma miejsca na przypadkowość, pokazywanie emocji, jakąkolwiek ekspresję. Te rygory panujące w biżuterii odreagowuję w pracowni malarskiej, gdzie mogę w sposób nieskrępowany dać upust moim emocjom. Pisząc rozprawę doktorską, zastanawiałam się, na ile możliwe byłoby przeniesienie na biżuterię artystyczną tych samych procesów myślowych co w malowaniu obrazów, tej samej intuicyjnej spontaniczności. Kolekcja z żywicy poliuretanowej otworzyła całkiem nowe przestrzenie w moim myśleniu o biżuterii, zainspirowała do szukania w niej tego, co znalazłam w malarstwie, czyli możliwości przełożenia nieskrępowanej emocjonalności, intuicyjności na język biżuterii. Biżuterii, która będzie zawierać element niespodzianki, przypadku – będący wyrazem podświadomości.

Biżuteria staje się czymś więcej niż tylko ozdobą  jest formą, w której zamykasz emocje.

Dla mnie jest ona najbardziej intymną z dziedzin sztuki, ponieważ nosimy ją blisko ciała – a to czyni ją bardzo osobistym przedmiotem. W przeciwieństwie do obrazów eksponowanych w zamkniętych przestrzeniach, biżuteria może być pokazywana właściwie zawsze i wszędzie – to taki rodzaj żywej galerii – budząc emocje nie tylko osób, które ją noszą, ale też i tych, którzy na nią patrzą. Jest bardzo silnie związana z naszymi emocjami, szczególnie kiedy jest przekazywana z pokolenia na pokolenie i wiąże się z nią mnóstwo rodzinnych historii. Ja kojarzę biżuterię przede wszystkim z kobietami – właśnie dlatego dbam o to, żeby była w odbiorze ciepła i „miękka” w dotyku. Dla mnie biżuteria to obraz kobiecości.


Małgorzata Kalińska
– absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi (dyplom z wyróżnieniem w Katedrze Projektowania Biżuterii) i Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Szczecinie. Stypendystka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Tworzy biżuterię (unikatową oraz powtarzalną), zajmuje się także malarstwem i grafiką.