Kratery - ślady po nielegalnym wydobyciu bursztynu

Problem ten powraca jak bumerang, mimo że podejmowano już różne działania mające na celu jego rozwiązanie. Nie po raz pierwszy nadzieje są pokładane w poprawie współpracy organów administracji oraz zmianach legislacyjnych.

Zdaniem zastępcy komendanta policji w Nowym Dworze Gdańskim, podinspektora Tomasza Pawlaka, jedną z trudności w skutecznym ściganiu sprawców jest uzależnienie zarzutów od opinii biegłego z zakresu oddziaływania na środowisko. „Odpowiedzialność sprawcy za czyn zabroniony uzależniona jest od tego, na jakim obszarze działa: czy jest to teren objęty ochroną prawną, jak np. Nadmorski Park Krajobrazowy czy tereny Natura 2000” – mówi. Osoba taka może być sądzona z różnych paragrafów zawartych w ustawie o ochronie przyrody, ustawie prawo geologiczne i górnicze oraz ustawie prawo wodne. Maksymalny wymiar kary to 5 lat pozbawienia wolności, choć zazwyczaj postępowanie kończy się grzywną i przepadkiem mienia (wydobytego bursztynu i sprzętu). Biorąc pod uwagę potencjalne zyski, wynoszące nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych jednej nocy, nie działają one odstraszająco.

W Nowym Dworze Gdańskim w 2014 r. policja zatrzymała w sumie 15 osób trudniących się nielegalnym wydobyciem, przeciwko którym prowadzono 7 spraw karnych. W tym samym roku w Krynicy Morskiej funkcjonariusze Straży Granicznej przyłapali na nielegalnym wydobyciu bursztynu  16 osób i zabezpieczyli sprzęt o wartości 48 tys. zł. Wartość szkód wyrządzonych w środowisku jest nieceniona. „Dochodzi do zniszczenia roślinności i gleby oraz do zmiany stosunków gruntowo-wodnych” – mówi Joanna Jarosik, regionalny konserwator przyrody.

Funkcjonariusze policji i straży Granicznej narzekają na ograniczenia administracyjne, przede wszystkim na niemożność szybkiego rozstrzygnięcia w ramach jednego organu administracji publicznej, czy działalność wydobywcza prowadzona jest legalnie, jak również na trudności w wyznaczaniu granic działek, na których może ona być prowadzona. Zgłaszają też zastrzeżenia pod adresem organów administracji geologicznej w zakresie kontroli przestrzegania wydanych decyzji, które nie zawiadamiają organów o ujawnieniu konkretnych przypadków naruszenia wydanych decyzji np. w zakresie przekroczenia ilości otworów wiertniczych, jego głębokości, przekroczenia czasu płukania, dokumentowania ilości wydobytego bursztynu. Jak twierdzi Michał Kowalski, geolog wojewódzki z Gdańska, kontrola taka musiałaby być prowadzona na wszystkich działkach przez cały okres prac poszukiwawczo-wydobywczych, co jest fizycznie niemożliwe.

Jego zdaniem efekt powinny przynieść takie rozwiązania jak: podwyższenie kar za nielegalne poszukiwanie i wydobywanie bursztynu oraz zmiana kwalifikacji na przestępstwo (a nie jak dotychczas wykroczenie), jak również powrót do koncesji łączonych na poszukiwanie, rozpoznawanie i eksploatację złóż bursztynu. „Zaletami takiego rozwiązania byłoby uporządkowanie rynku wydobycia bursztynu, poprzez eliminację podmiotów, którym nie zależy na udokumentowaniu złoża i jego wydobycia, a tylko na wydobyciu kopaliny podczas jej poszukiwania i rozpoznania w ramach projektu robót geologicznych ze stratą dla dochodów gmin i NFOŚ” – wyjaśnia Kowalski. To kolejny problem: choć po nowelizacji ustawy prawo geologiczne i górnicze w 2012 znacznie wzrosła liczba wydanych pozwoleń na rozpoznanie terenu i poszukiwanie bursztynu (obecnie 100 pozwoleń i 1 koncesja), to nigdzie nie wykazano obecności bursztynu.


Polecamy artykuły związane z tym tematem: 
Bursztyn to nie tylko kłopoty…
Mieczysław Struk: Pomorze potrzebuje bursztynu
Adam Pstrągowski: Konsolidacja branży jest potrzebna