Miałam zaszczyt wziąć udział w pracach międzynarodowego jury po raz pierwszy i wiem, jak od kuchni wyglądają trudne wybory, które później są tak łatwo krytykowane.

Po pierwsze: często nam się wydaje, że na ten konkurs napływają nie wiadomo jak bardzo genialne i wybitne prace, a jury, nie wiedzieć czemu, nie umie podjąć słusznej – w przekonaniu wielu osób – decyzji, wybierając prace słabe i aż się proszące o krytykę. Nie chcę przez to powiedzieć, że te prace są słabe: są bardzo różne, co mocno utrudnia wybór. To bynajmniej wcale nie jest tak, że przychodzimy i od razu mamy faworyta – choć podobno tak się czasem zdarza. Na początku zostały więc odrzucone prace zbyt „naiwne”, interpretujące temat zbyt wprost, niedobre i nieestetyczne. Co nie oznacza, że niektóre nie wracały z niebytu z powrotem na stół, by zostać poddanym kolejnej weryfikacji.

Po drugie: dyskusja  w gronie osób, które pochodzą z zupełnie różnych kręgów kulturowych i estetycznych, co więcej, mają różne postrzeganie biżuterii  i w związku z tym oczekiwania względem prac konkursowych, jest szalenie trudna. Na to nakłada się dodatkowo znajomość sztuki bursztynniczej lub jej brak – prace, które dla zagranicznych jurorów były odkrywcze lub choćby ciekawe, polscy jurorzy niejednokrotnie kwitowali hasłem: „ale to już było…”.

Po trzecie: oczywiście nas również obowiązuje przestrzeganie regulaminu, ale na samym początku musimy ustalić, wedle jakich kryteriów będziemy oceniać prace konkursowe. Pomysł? Estetyka? Warsztat? Użycie bursztynu naturalnego? Nowatorstwo? Komunikat? Przyłapałam się na tym, że na pierwszy rzut oka podobają mi się prace estetycznie zaprezentowane. Na szczęście trudno ulec pokusie wybrania prac tylko „ładnych”, bo to dalece niewystarczający argument, by przekonać pozostałych członków jury. Praca musi jednak zawierać pewien przekaz.

Po czwarte: musimy wszyscy ten przekaz dostrzec. I ocenić. A to nie takie proste. Bo każdy patrzy z perspektywy kultury, w której wyrósł, doświadczenia, które zgromadził, zawodu, który wykonuje w takim czy innym kraju, i masy innych czynników. Jak się wzajemnie przekonać, kiedy nie do końca mówimy tym samym językiem biżuterii? Dla jednych bursztynowy tampon będzie symbolem przełamywania tabu, dla innych czymś, co z biżuterią ma niewiele wspólnego. Bransoleta z bursztynem osadzonym w sposób nawiązujący do warunków jego powstawania czy pierścień wykonany tylko z bursztynu bez użycia innych materiałów mogą być albo fantastycznie proste, albo strasznie nudne. Pół biedy, kiedy widzimy to samo, ale czasem widzimy na tej samej planszy coś zupełnie innego. Domyślanie się, z jakich materiałów tudzież jakimi technikami dana praca została wykonana (regulamin konkursu dopuszcza fotografowanie gotowych prac), to niekończąca się dyskusja. Bo przecież to wszystko również ma wpływ na przekaz.  
Pamiętam pracę nagrodzoną kilka lat temu, w której jury zobaczyło coś zupełnie innego, niż autor chciał przekazać: wtedy dziwiłam się mocno, teraz rozumiem.

Po piąte:  nie będę ukrywać, że towarzyszyła mi pewna obawa przed reakcją publiczności i pytaniami typu: „ jak mogliście wybrać coś takiego?!”. I nadal mi towarzyszy…