Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że nie ma surowca, ale to wcale nie oznacza, że te trudności z dostępem do niego można traktować jako przyzwolenie do oszukiwania klientów. Najczęstsze formy oszustwa to oferowanie bursztynu prasowanego jako naturalnego oraz utwardzonego kopalu jako bursztynu bałtyckiego. Niestety, takie przypadki zdarzają się również na targach Amberif.
Tego problemu nie rozwiąże tak naprawdę ani Komisja Rzeczoznawców, ani Laboratorium Bursztynu, ani też unikatowa i bardzo ciekawa wystawa imitacji i falsyfikatów bursztynu Gabrieli Gierłowskiej – organizowane tylko na czas trwania Amberifu i Ambermartu. Problem w tym, że rzeczoznawcy mogą weryfikować tylko i wyłącznie towar eksponowany, ale tego niedostępnego dla oka już nie, bo nie mogą wchodzić na zamknięte stoiska. Mogą tylko upominać ustnie, przypominać o konieczności stosowania się do regulaminu, ale nie są organem wykonawczym, więc mało kto się nimi przejmuje. Taka jest przykra prawda. Zgłaszają przypadki naruszeń regulaminu do organizatora – dopiero ten może usunąć niefrasobliwego wystawcę z targów. Może, ale tego nie robi. Właściwie trudno się dziwić, że MTG SA nie chce nagłaśniać takich przypadków, by nie burzyć budowanego z takim trudem wizerunku bezpiecznej dla kupców imprezy.
Pytanie tylko, czy to słuszna strategia. Ostatni, odnotowany kilka lat temu przypadek relegowania jednej z firm, został przez innych wystawców potraktowany dość poważnie. Nie ma wprawdzie statystyk mówiących o tym, czy bezpośrednio po tym fakcie liczba „upomnień” spadła, ale z rozmów z wystawcami wynika, że odebrali to jako ostrzeżenie. Teraz tych ostrzeżeń nie ma, dlatego panuje przekonanie, że organizatorzy targów sami nie traktują swojego regulaminu poważnie. No bo co można innego pomyśleć, widząc, że pewnej firmie od lat uparcie „spadają” karteczki z napisem „bursztyn prasowany”? O tym, że to jednak nie „natura”, wiemy najpóźniej od momentu, kiedy MSB cofnęło jej rekomendację.
Takich firm jest więcej. Największy problem polega na tym, że nie ponoszą one żadnych konsekwencji, podczas gdy tak naprawdę szkodzą wszystkim: CAŁEJ BRANŻY BURSZTYNNICZEJ. A więc także wizerunkowi targów Amberif jako najważniejszemu na świecie miejscu prezentacji wyrobów z bursztynem bałtyckim. Bynajmniej nie jest dla nich karą negatywna opinia fachowców z Laboratorium Bursztynu – jeden kupiec nie da się nabrać, ale kolejny pewnie już tak. Zwłaszcza że nie ma już żadnej etyki zawodowej – jak dowodzi w wywiadzie „Ratujmy rynek bursztynu” Tomasz Mikołajczyk.
Zaskakujące jest to, że to właśnie kupiec – a nie producent czy przedstawiciel organizacji branżowej – nawołuje do opamiętania i ratowania bursztynu. Kupiec, który chcąc się obronić przed zalewem falsyfikatów bursztynu bałtyckiego, zainwestował w spektrometr, a nie posiada go ani MSB – które przyznaje odpłatnie rekomendacje dla firm bursztynniczych, ale nie ma sprawnie funkcjonującego systemu ich weryfikacji, ani MTG SA – spektrometr wypożyczany jest z Politechniki Gdańskiej, ani też Gdańsk – Światowa Stolica Bursztynu, choć w strategii rozwoju do 2015 r. jest zapisane stworzenie Centrum Certyfikacji Bursztynu ze stosownym wyposażeniem (wśród celów jest także uruchomienie kopalni bursztynu na polskim wybrzeżu i zbudowanie marki „Gdański Bursztyn” jako marki najwyższej jakości wyrobów z bursztynu bałtyckiego, tworzonych bez ingerencji termicznej).
Stałe Laboratorium Bursztynu, najlepiej wyposażone w widzący „prasę” mikroskop elektronowy, jest bardzo potrzebne – problem jednak w tym, że nie rozwiąże ono problemu imitacji i falsyfikatów, bo przecież nie zmusimy nikogo, by certyfikował towar zanim trafi on do odbiorcy. Nieprzestrzegania własnego regulaminu nie można tłumaczyć brakiem sprzętu, który udzieli nam jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy to natura, czy modyfikacja czy kopal. Nie rezygnujmy z rozsądzania tych przypadków, które umiemy rozsądzić za pomocą spektrometru i wprawnego oka rzeczoznawcy. Nie udawajmy, że coś robimy dla ochrony rynku, tylko to róbmy. Przyglądając się pewnym działaniom podejmowanym na rzecz czystości bursztynu i uczciwości kupieckiej przez MTG SA – ale też i MSB (system firm rekomendowanych) i Wydziału Promocji Miasta Gdańska (Bursztynowy Paszport, Deklaracja Gdańska w Sprawie Dobrych Praktyk Bursztynniczych) – trudno nie odnieść wrażenia, że chodzi tu o to, by gonić króliczka, a wcale niekoniecznie go złapać.
I taka jest też odpowiedź – zarówno MTG SA, jak i MSB. Jest podkreślanie dotychczasowych zasług, ale brakuje wiążących deklaracji, dowodów na to, że myślą o branży bursztynniczej perspektywicznie i że celem nadrzędnym jest dla nich właśnie jej długofalowy rozwój, a nie tylko tu i teraz. Trochę wstyd, że myśli o tym drobny kupiec z Krakowa, a nie instytucje do tego powołane. Zresztą list otwarty Tomasza Mikołajczyka też nie rozwiąże problemu – ale przynajmniej go nagłośni i miejmy nadzieję, że zmobilizuje do działania tych, którzy mają największą moc sprawczą. Pierwszy istotny krok na drodze do ratowania bursztynu i branży bursztynniczej to zacieśnienie kontroli wystawców na targach Amberif – oby został on poczyniony, a za nim poszły kolejne. Jak na przykład uczciwość i poziom wiedzy sprzedawców - w tej dziedzinie również jest bardzo, bardzo dużo do zrobienia.