W jej biżuterii nie ma przypadku – wszystko jest po coś. Wszystkie elementy – forma, materiały czy kolory – są starannie przemyślane i dobrane tak, by jak najlepiej wyrazić ideę, którą chce przekazać. W ten sposób uwalnia swoje emocje i bez słów – jej zdaniem niepotrzebnych – komunikuje ze światem zewnętrznym.

Jedna z Twoich ostatnich prac to naszyjnik „Całusyniewirusy” – czy koronawirus to dobry temat na biżuterię?

Każdy temat jest dobry na biżuterię czy jakąkolwiek inną formę wypowiedzi artystycznej. Szczególnie w dziedzinie biżuterii autorskiej – nie ma tematu, który byłby nie do przepracowania. Biżuteria komercyjna to trochę inna historia, a dodam, że ten naszyjnik to moja komercyjna strona.

I tu już dotykamy problemu, na który zwróciłaś uwagę kilka lat temu – braku jasnych definicji, co jest czym w biżuterii.

Biżuteria to dość rozbudowana dziedzina, której nikt nawet nie stara się uporządkować, za mało jest opracowań teoretycznych, na które możnaby się powołać. Już kilka dobrych lat minęło od wystąpienia LIS2 (Adriana Lisowska i Aneta Lis-Marcinkiewicz) w Legnicy, w którym poruszyłyśmy ten problem. Nikt nie próbuje zdefiniować wszystkich pojawiających się nurtów, jasno powiedzieć, czym się od siebie różnią np. biżuteria autorska, komercyjna czy eksperymentalna. Nie ma konkretnych zasad, każdy podaje własną definicję. Oczywiście nie oczekuję sztywnych ram, ale fajnie by było mieć chociaż wypracowane podstawy, żebyśmy wszyscy wiedzieli, o czym mówimy.

W związku z tym nie mam też jasnych definicji dla mojej biżuterii, nawet się nad tym nie zastanawiam. Rzeczy artystyczne – tak je nazywam, bo nie wiem, jak inaczej je nazwać – to przedmioty, w których kładę większy nacisk na ideę niż na użytkowość. Chociaż oczywiście część z nich jest użytkowa. Kiedy siadam do pracy, za pomocą której chcę coś powiedzieć, to daję sobie potrzebny czas na przemyślenie jej pod każdym względem. Przecież nawet materiał czy kolor musi być właściwie dobrany do idei, którą chcę przekazać. Zupełnie innym wyzwaniem jest stworzenie biżuterii komercyjnej – wtedy zazwyczaj wiem, co chcę zrobić i po prostu to robię, wyobrażając sobie jej „nosicielkę”.

A wracając do poprzedniego pytania, niechętnie podejmuję w mojej biżuterii aktualne tematy, ponieważ lubię dać sobie czas na przemyślenie, na zastanowienie się, jak dana sytuacja na mnie wpływa, spojrzeć na nią z perspektywy czasu. Staram się też nie wypowiadać na tematy, o których nie mam pojęcia lub które nie pozwalają mi się „przepracować”. Kiedy coś mi się jednak wymsknie, to mam wrażenie, że taka wypowiedź z czasem traci swoją moc i może już nie być zrozumiała dla odbiorcy. Taki los często spotyka wypowiedzi na aktualne tematy polityczne, bo zazwyczaj są one aktualne właśnie w danej chwili.

Zbudowałaś sobie swój własny świat…

Jestem introwertyczką. Komunikuję się ze światem zewnętrznym z pominięciem słów – o wielu rzeczach nie umiem mówić, od dzieciństwa lepiej wychodziło mi „mówienie” na przykład rysunkiem. Rodzice chyba dość szybko nauczyli się odczytywać te moje kody zapisywane kredkami. Zresztą po co rozmawiać na jakiś temat, skoro ja już „wypowiedziałam się” w swoich pracach? Tak najprościej wyrazić mi to, co czuję. I potrzebuję tych wypowiedzi, by uwolnić emocje, zrozumieć je i oswoić – potem nierzadko trafiają do szuflady, ponieważ swoją rolę już spełniły. Kilka lat temu uświadomiłam sobie, że kiedy intuicyjnie robię to, co naprawdę chcę zrobić, jestem najbardziej zadowolona z efektu i dobrze się z tym czuję. Niby prosty wniosek, ale przecież zawsze są jakieś ograniczenia w wyrażaniu siebie: cała masa mentorów, doradców czy krytyków, a przede wszystkim obawa, że odbiorca będzie miał problem ze zrozumieniem przekazu. Mimo to dałam sobie wolność, postanowiłam nie przejmować się tym, co mogłoby mnie ograniczać z zewnątrz. Wolność to dla mnie także pozwolenie sobie na stałe poszukiwania – nie ograniczam się do określonych form, materiałów czy technik, ani też do tego, co dotychczas już zrobiłam. Oczywiście mam swoje ulubione sposoby działania, ale nie trzymam się ich z uporem. Czasem mam wrażenie, że moje prace są tak dalece różne od siebie, że nikt by się nie zorientował, gdybym podpisała je innym nazwiskiem. Ktoś bardzo uprzejmy nazwał kiedyś ten bałagan różnorodnością.

Biżuteria zawsze była dla Ciebie komunikatem?

Przyznam szczerze, że kiedyś biżuteria kojarzyła mi się tylko z wystawami w sklepach jubilerskich, czyli z masową produkcją. Nie traktowałam jej jako czegoś, co może mieć jakikolwiek związek ze sztuką. Wszystko się zmieniło, kiedy po liceum plastycznym na specjalności sztukatorstwo trafiłam do łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych. Poszłam „na biżuterię” właściwie tylko dlatego, że za bardzo nie wiedziałam, co chcę dalej robić. Kiedy mieliśmy za zadanie wykonać pracę na konkurs Amberif Design Award dotarło do mnie, że biżuteria to niezwykle różnorodna dziedzina. A gdy trafiłam na zajęcia, które otworzyły mi głowę i pozwoliły myśleć po mojemu – odkryłam, że biżuteria może być komunikatem. To się idealnie dało połączyć z moim zamiłowaniem do formy przestrzennej. W moich pracach jest bardzo dużo mnie, ale najbardziej niesamowite jest to, że również inni ludzie odnajdują w nich coś o sobie. Biżuteria jest komunikatem. Nadaję go ja jako twórca, ale robi to też odbiorca, wybierając dla siebie taką a nie inną biżuterię. Tak naprawdę każdy nasz wybór jest jakąś manifestacją osobowości czy poglądów. Idealnym nośnikiem tego komunikatu jest ludzkie ciało – to dzięki niemu pokazujemy wszystko to, co chcielibyśmy, by inni o nas wiedzieli. Ciało to pierwsze co widzimy, kiedy spotykamy drugą osobę. Dlatego ciało, także jako forma, jest dla mnie takie fascynujące, zwłaszcza że jest niezwykłym kontekstem dla biżuterii. Wiele można wyrazić, zmieniając na przykład jedynie proporcje biżuterii w stosunku do ciała. Zwykła broszka powiększona do gigantycznych rozmiarów nadaje sylwetce zupełnie innego charakteru niż ta wielkości łebka od szpilki. Nie wspominając już o tym, że znaczenie nadaje jej także to, kto, kiedy i dlaczego ją nosi.

Amberif Design Award to nadal „Twój” konkurs – jesteś dotychczas najczęściej honorowaną laureatką z dwiema nagrodami głównymi i dwiema bursztynowymi.

Bardzo się cieszę z tych nagród, ale jeszcze bardziej cieszy mnie, że ktoś poczuł to, co miałam w tych pracach do powiedzenia. I nie chodzi o to, że moja praca przypadła komuś do gustu, ale o to, że ten ktoś poświęcił jej swój czas, zastanowił się nad nią, że ona coś dla niego znaczy. Podobno czas, uwaga i energia to dziś najcenniejsze, co możemy komuś dać lub od niego otrzymać, więc tym bardziej doceniam takie zdarzenia. Amberif Design Award to dla mnie za każdym razem ogromne wyzwanie – by z bursztynu wydobyć coś więcej, odpowiednio dobrać wszystkie elementy, aby wzmocnić przekaz. Bursztynu używam rzadko, właściwie tylko w pracach konkursowych. Mam z nim ten sam problem co większość twórców – jest tak zdeprecjonowany, że trzeba ogromnego wysiłku, żeby zrobić coś, co nie byłoby postrzegane przez pryzmat jego jeszcze do niedawna powszechnego wizerunku. Ale za każdym razem podejmuję to wyzwanie i bardzo to lubię.

 

Adriana Lisowska, rocznik 1977, jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi. Zajmuje się rzeźbą, fotografią i szeroko pojętą sztuką biżuterii. Uczestniczyła wielu wystawach i projektach artystycznych, najczęściej nagradzaną laureatką Międzynarodowego Konkursu na Projekt Biżuterii z Bursztynem Amberif Design Award (Grand Prix w 2001 i 2004 r., Nagroda Bursztynowa 2009 i 2015 r.). Od 2007 roku wraz z Anetą Lis-Marcinkiewicz  współtworzy duet artystyczny LIS² - ich dotychczas ostatnia wspólna wystawa „Para anestetyczna” odbyła się w czerwcu ubiegłego roku w Galerii YES w Poznaniu. Projekty użytkowe wykonuje pod marką Gray Flamingo.


Polecamy: LIS2 „Prawdziwa zbrodnia”