To z pewnością jedna z najbardziej spektakularnych współczesnych kolekcji biżuterii z bursztynem, urzekająca designem oraz zaskakującymi, niespotykanymi w biżuterii rozwiązaniami technicznymi. Każdy egzemplarz jest nadzwyczaj praco- i czasochłonny – dlatego dotychczas powstało ich tylko 9.

Kolekcja została po raz pierwszy zaprezentowana publiczności w 1998 r. na Gali Mody i Bursztynu towarzyszącej Międzynarodowym Targom Bursztynu i Biżuterii Amberif. Była odpowiedzią projektanta na prośbę jednej z galerii sztuki złotniczej o przygotowanie pokazu biżuterii na… nagich modelkach. Propozycja nie do końca mu się spodobała – uznał, że nagie modelki odciągną uwagę od biżuterii – ale myśl kiełkowała i niedługo potem zaowocowała kolekcją biżuterii mechanicznej, która w czasie pokazu modelki… rozebrała. Jak to możliwe? W tryby biżuterii została wciągnięta nić z ubrań uszytych specjalnie na ten pokaz – po jej wyciągnięciu ubranie spadało z modelki.

Czytaj także: Kalafior też może być inspiracją dla projektanta biżuterii – rozmowa z Jackiem Baronem

W premierowej kolekcji wszystkie tryby w srebrnych bransoletach i naszyjnikach zostały wykonane z pleksi, dopiero w kolejnych egzemplarzach, wykonywanych już na zamówienie, pojawił się bursztyn. Biżuteria jest dość duża – musi bowiem nie tylko pomieścić mały, zasilany bateriami silniczek wprawiający tryby w niezbyt szybki ruch, ale też być wystarczającym tłem dla widowiskowego pokazu ich mobilności.

Dotychczas powstały tylko 6 naszyjników i 3 bransolety – wszystkie są w kolekcjach prywatnych i muzealnych, m.in. w Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie i prywatnym Światowym Muzeum Bursztynu na Karaibach. W Polsce bransolety można oglądać na stałej ekspozycji w prywatnym Muzeum Bursztynu w Krakowie, w Muzeum Bursztynu w Gdańsku, są one również ozdobą kolekcji Muzeum Sztuki Złotniczej (oddział Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym) oraz prywatnej kolekcji współczesnej biżuterii Magdaleny Kwiatkiewicz, współwłaścicielki firmy Yes. Stale pojawiają się amatorzy tej biżuterii, niestety często zniechęca ich cena, jaką musieliby zapłacić za ok. 2 miesiące pracy projektanta, w dużej mierze polegającej na odpowiednim, ręcznym wyszlifowaniu trybów i mozolnym dopasowywaniu ich do siebie tak, by działały nie tylko idealnie, ale efektownie.

Polecamy: 

Poznawanie świata poprzez biżuterię – rozmowa z Marią Magdaleną Kwiatkiewicz