Fot. Biblioteka Manhattan

Chciałabym, aby nasze wspaniałe dziedzictwo bursztynowe zaistniało w świadomości ludzi, którzy wiedzieli o bursztynie tyle co ja, kiedy ponad 2 lata temu zaproponowano mi funkcję Ambasadora Bursztynu. Czyli nic. Za pośrednictwem książki „Polki na Bursztynowym Szlaku” chciałabym im powiedzieć, że bursztyn ma wiele twarzy, że polskie wzornictwo biżuterii z bursztynem jest awangardowe, a sama żywica ma ponad 40 mln lat. Chciałabym dotrzeć do tych, którzy uważają, że bursztyn to jedynie tysiące identycznych koralików sprzedawanych na straganach niemieckim turystom. Dlatego zależało mi na tym, by ta książka została wydana nakładem dużego komercyjnego wydawnictwa takiego jak Świat Książki, i przekonać Lidię – która marzyła o albumie z wyeksponowanymi pięknie zdjęciami – by była to jednak normalna książka, którą można zmieścić w torebce. Zależy mi na tym, by kobiety po jej lekturze same chciały po ten bursztyn sięgnąć.  Ja – zwłaszcza odkąd poznałam środowisko bursztynnicze – staram się mieć zawsze coś bursztynowego, jeśli nie wisior, to przynajmniej pierścionek.

W Polsce bursztyn ma ciągle jeszcze czarny PR, który zawdzięcza cepeliowskiemu PRL-owi. W książce prezentujemy m.in. dość smutny wizerunek bursztynu współcześnie. Sytuację, w której nie może on wygrać z innymi kamieniami, ponieważ jest w takim dziwnym zawieszeniu pomiędzy kamieniem, który powinien być drogi, ale ciągle jeszcze jest kojarzony z tanim koralikiem.  Co dziwi tym bardziej, że surowiec bursztynowy jest obecnie coraz trudniej dostępny.

Książka jest pewnym kompromisem, ale przecież od czegoś trzeba zacząć, by mówić kobietom, co to jest bursztyn i dlaczego jest takim skarbem. Co dalej? Mamy świadomość, że zarówno nasze ambasadorowanie, jak i sama książka to tylko takie skrobnięcie zwietrzałej powierzchni bursztynu – dopiero pod nią kryje się prawdziwe piękno. Ale może okaże się, że to kropla, która w końcu wyrzeźbi skałę…?