Bezwarunkowa miłość rodziców to nie wszystko, zbyt dużo zależy bowiem od otoczenia, w jakim dziecko wyrasta. Największym problemem 4-letnich targów Jubinale jest trudna i trudno przewidywalna sytuacja ekonomiczna zarówno w Polsce, jak i krajach ościennych. Producenci – nie tylko biżuterii z bursztynem – narzekają na słabą koniunkturę, wysokie ceny surowców, wysokie koszta produkcji oraz słabnącą siłę nabywczą. „To rynek dyktuje warunki, w jakich funkcjonujemy” – podsumował jeden z wystawców z branży bursztynniczej. I to właśnie ona będzie wpływała na dalszy rozwój 4-latka, odciskając nań zapewne silniejsze piętno niż na starszych koleżankach o ugruntowanej reputacji: gdańskim Amberifie i warszawskiej Złoto Srebro Czas.

Opinie na temat tegorocznej edycji tych targów są mocno rozbieżne i wszystkie mniej lub bardziej uzależnione od aktualnej kondycji firmy oraz oczekiwań danego wystawcy. Jaką ocenę wystawią organizatorowi, dowiemy się najpóźniej za rok, przyglądając się bacznie liście wystawców Jubinale 2012. Bo co do tego, że targi się odbędą i że ta impreza dla południa Polski oraz jej południowych sąsiadów ma sens, nie ma już wątpliwości.

Największymi beneficjentami targów zdają się być kupcy z Krakowa i okolicy – odwiedzający z woj. małopolskiego stanowili większość na poprzedniej edycji imprezy (tegoroczne statystyki nie są jeszcze znane). Tu bowiem sezon turystyczny jest najdłuższy w kraju i trwa od kwietnia do września, przy czym tylko nieliczni decydują się na wyjazd do Gdańska. Jak przyznaje Karolina Liszka z krakowskiej sieci salonów Boruni, pod względem czasowym i lokalizacyjnym Jubinale sprawdza się jako miejsce zakupów uzupełniających przed szczytem sezonu. Jednak główne i najważniejsze kontrakty handlowe są niezmiennie zawierane na marcowym Amberifie w Gdańsku. Tam też oferta bursztynowa jest zdecydowanie najbogatsza i nic nie wskazuje na to, aby miało się to w ciągu najbliższych kilku lat zmienić.