Pokaz Magdaleny Arłukiewicz i Aleksandra Gliwińskiegi

Czy święto Mariackiej nie mogłoby odbywać się co miesiąc? Serce rośnie, kiedy przez tę najpiękniejszą uliczkę gdańskiej starówki płyną tłumy rozglądających się z zaciekawieniem ludzi, na których twarzach maluje się zachwyt. Bo tym razem – jak zwykle zresztą – było się czym zachwycać.

Na co dzień smutna i niespecjalnie ruchliwa, diametralnie zmienia swoje oblicze wieczorem – szkoda tylko, że raz w roku. Koncerty, wystawy sztuki, prezentacje, degustacje (m.in. dań z gdańskich restauracji w ramach projektu Joli Słomy i Mirka Trymbulaka „Atelier Smaku na Szlaku Bursztynowym”), zabawne scenki rodzajowe. Dużym zaciekawienie cieszyły się grupy rekonstrukcyjne, które wchodziły w interakcje z przechodniami i odgrywały różne sytuacje” z życia wzięte”. Do historii miasta nawiązywały także stroje z XVIII i IX w., w których przechadzali się „dawni mieszczanie”. Ich pełna prezentacja stanowiła preludium do wieczornego  pokazu mody Magdaleny Arłukiewicz i Aleksandra Gliwińskiego „Religious & LovTed”. Mroczną, utrzymaną w czarnych kolorach kolekcję strojów damskich i męskich inspirowanych średniowieczem rozświetlał kontrastujący blask naturalnego bursztynu i srebra.

Zachwycająca była przede wszystkim atmosfera miejsca – czy jest w Gdańsku piękniejsze miejsce niż ulica Mariacka w nocnej, świetlano-barwnej scenerii? Mariacka, której przedproża ożyły i którą płynęły tłumy kolorowych gości celebrujących doroczne święto ulicy? Po której – malowniczo budując atmosferę miejsca – przechadzali się członkowie grup rekonstrukcyjnych: żołnierze napoleońscy, strażnicy miejscy, dostojni mieszczanie, uliczne złodziejki a nawet dzieci – jak żywcem wyjęci z XVIII-XIX w.  Gdzie przez cudnie długą (ale i tak za krótką) chwilę można było wysłuchać standardów jazzowych wszechczasów w wykonaniu Trio Przemka Dyjakowskiego – nadlatujące z sąsiedztwa bańki mydlane czyniły  koncert jeszcze bardziej magicznym i ulotnym. Wyjątkowość miejsca podkreślał udział i zaangażowanie wyjątkowych ludzi:  pianistów, skrzypków, solistów, aktorów, rzeźbiarzy, malarzy, grafików, tenorów, muzealników, filmowców, fotografików, projektantów biżuterii i mody, artystów plastyków, tancerzy, szefów kuchni… I oczywiście gości, którzy tego dnia bawili się na dorocznym, trzecim już święcie ulicy Mariackiej pod hasłem „A historia sobie płynie…”.