Neeraj Kaytahwal chce być dla polskich bursztynników przewodnikiem po rynku indyjskim i partnerem

W 2013 roku zobaczył bursztyn i od razu się w nim zakochał. Od ponad roku próbuje – jak dotychczas bez efektów – przekonać polskie firmy bursztynnicze, że rynek indyjski jest gotowy na ich wyroby. Czy ta „miłość” będzie miała szczęśliwe zakończenie?

W ubiegłym roku po raz pierwszy odwiedziłeś targi Amberif w Gdańsku. Jakie były Twoje wrażenia?

To było niesamowite doświadczenie. Tak bogata prezentacja wyrobów z bursztynu była dla mnie szokiem. Po raz pierwszy zetknąłem się z bursztynem i wyrobami w 2013 roku na targach w Hongkongu. Patrzyłem na ten kamień totalnie zafascynowany. Amberif pokazał mi wiele nowych twarzy bursztynu:przedmioty użytkowe, fantastyczną biżuterię i korale – to były dla mnie główne atrakcje na tych targach. Moją uwagę przykuł też niebieski bursztyn.

I wtedy postanowiłeś przygotować grunt dla firm bursztynniczych, które zechcą wejść na rynek indyjski. Pierwszym krokiem było stworzenie strony internetowej.

Reakcje po uruchomieniu strony www.amberdia.com były bardzo pozytywne. W Indiach mało kto wie, czym tak naprawdę jest bursztyn i wprost zasypywano mnie pytaniami – wiele osób chciało wiedzieć, czy można kupić bursztyn w Indiach. Niestety, właściwie jest niedostępny, choć to ogromny rynek z bardzo szybko rosnącym segmentem wyrobów luksusowych. Ruch na stronie – a więc i zainteresowanie bursztynem bałtyckim – mogłoby być większe, gdybym mógł liczyć na wsparcie Międzynarodowego Stowarzyszenia Bursztynników i samych firm bursztynniczych. Niestety nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nie traktują oni rynku indyjskiego poważnie. I zupełnie nie rozumiem dlaczego. Mam nadzieję, że to się zmieni, kiedy firmy bursztynnicze dostaną wyczekiwane dotacje z Ministerstwa Gospodarki na promocję na zagranicznych rynkach. Może wtedy zainteresowanie wzrośnie.   

A może po prostu Indie nie są interesującym rynkiem dla polskich firm bursztynniczych?

Rzeczywiście, taka interpretacja też mi przeszła przez myśl, choć trudno mi w to uwierzyć. Czemu rynek indyjski miałby nie być interesujący dla firm polskich, podczas gdy jest, i to bardzo, dla producentów biżuterii np. z Włoch czy Hongkongu? W Indiach jest aktualnie ponad 2,5 mln sklepów jubilerskich, ok. 450 tys. jubilerów i 100 tys. złotników. Wartość sprzedaży biżuterii ze szlachetnych materiałów i kamieni wzrosła o 2,8 procenta i wyniosła w 2014 r. ok. 41,5 miliarda USD. W przypadku biżuterii z diamentami dane te prezentują się również imponująco: wzrost o 1,4 proc. i 8,5 miliarda USD w 2014 r. Rynek biżuterii jest ogromny i stale rośnie – jego wartość szacowana jest na ok. 100 miliardów USD. Skoro właściwie każdy kamień znajduje zastosowanie w biżuterii sprzedawanej w Indiach, czemu nie miałby to być również bursztyn?

Jaki rodzaj wsparcia możesz zaoferować firmom bursztynniczym, które zdecydowałyby się jednak zaryzykować i poszukać szczęścia na rynku indyjskim?

Przede wszystkim powinno być na odwrót – to one powinny mnie wspierać, a nie ja ich… Skoro jednak tak nie jest, służę moim bogatym, ponad 25-letnim doświadczeniem w pracy na rynku jubilerskim w Indiach i sąsiednich krajach. Do dyspozycji zainteresowanych oddaję także niedawno uruchomioną internetową platformę b2b & b2c www.iftosi.com, gdzie za niewielką opłatą firmy bursztynnicze mogą prezentować swoje produkty wraz z opisem i zdjęciem. Jestem przekonany, że będzie dla nich bardzo dobra okazja do pokazania wyrobów na rynku indyjskim, a więc swoistego testu – i rynku, i ich produktu na tym rynku. Na platformie dominuje obecnie biżuteria indyjska, ale już niedługo oferta zostanie poszerzona o wyroby zagranicznych firm jubilerskich, które chcą w ten właśnie sposób rozpocząć eksplorację rynku indyjskiego. Istnieje również opcja skorzystania z serwisu oferowanego przez AmberDia – ta platforma prezentacji dla różnych firm bursztynniczych, które chcą znaleźć w Indiach partnerów handlowych. 

Miałeś też pomysł, by zorganizować polski pawilon na targach IIJS w Mumbaju.

Tak, to pomysł mojego przyjaciela i wspólnika Zbigniewa Kwiatkowskiego. Uznaliśmy, że targi IIJS – Signature byłyby dobrą platformą prezentacji dla polskich firm, zwłaszcza tych, które chciałyby się tam wystawić po raz pierwszy. W tym roku ten pomysł jednak nie wypalił, także dlatego, że data IIJS nakładała się z datą targów w Tucson, w których bierze udział część polskich firm bursztynniczych. Kolejna edycja tej imprezy już w sierpniu. Jeśli będzie wyraźne, potwierdzone na piśmie zainteresowanie tematem Polskiego Pawilonu, chętnie porozmawiam z organizatorami i podejmę się organizacji.

Przedstawiłeś swój pomysł polskiemu ambasadorowi w New Delhi, spotkałeś się także z polską delegacją rządową w Mumbaju. Efekty?

Tak, spotkałem się z ambasadorem Polski Tomaszem Łukaszukiem, który obiecał porozmawiać z odpowiednimi osobami i departamentami, odpowiedzialnymi za promocję polskich produktów w Azji. On sam wyraził duże zainteresowanie moim pomysłem wprowadzenia bursztynu bałtyckiego na rynek indyjski. Targi promujące indyjski potencjał w dziedzinie designu, nowatorstwa i zrównoważonego rozwoju Make In India Week, które odbyły się 13-18.02.2016, były okazją do spotkania z polską delegacją na czele z wicepremierem i ministrem kultury Piotrem Glińskim oraz wiceministrem rozwoju Radosławem Domagalskim. Opowiedziałem im o bursztynowym projekcie oraz możliwościach promocji bursztynu w Indiach i krajach ościennych. Obydwaj zgodzili się, że jest to dobry pomysł i mam nadzieję, że zostaną podjęte pewne decyzje, które przyspieszą rozwój tego projektu.

Eksploracja nowego, tak odmiennego kulturowo rynku to trudne, a przede wszystkim kosztowne przedsięwzięcie.  Nic dziwnego, że polscy producenci mają obawy.

To przedsięwzięcie tym trudniejsze, że polskim firmom bursztynniczym brakuje wiary w jego powodzenie. Bursztyn można sprzedać w Indiach, potrzeba tylko cierpliwości i wspólnej pracy, by wykreować rynek. Nie jest to zadanie dla pojedynczej firmy, tylko dla konsorcjum firm. Jaka jest w tym moja rola? Mogę pomóc tym firmom w zbudowaniu i umocnieniu pozycji na rynku. Mam bardzo dobre kontakty z jubilerami. Oferuję im moje doświadczenie i wsparcie w działaniach koniecznych, by na tym rynku zaistnieć. Jest on na tyle odmienny kulturowo, że będą – przynajmniej na początku – potrzebowały fachowego przewodnika, czyli mnie.

Mimo braku zainteresowania ze strony firm bursztynniczych nie odpuszczasz…

Wiem, że to jest naprawdę dobry projekt, bo dobrze znam rynek jubilerski w Indiach. Ze swej strony zrobiłem właściwie wszystko, co można w takiej sytuacji zrobić… Jeszcze nie odpuściłem, ale powoli godzę się z brakiem zainteresowania ze strony organizacji i firm bursztynniczych. Może mają rację…? Może jednak wiedzą, co robią…? Jeśli Polacy nie są zainteresowani sprzedażą swoich wyrobów w Indiach, to może Litwini szybciej dostrzegą szansę, jaką przed nimi otwiera rynek indyjski…? Widzę ogromny potencjał, którego nikt nie chce wykorzystać. Nic na siłę.