Obecnie największym problemem rynku jest nieopisany bursztyn modyfikowany oraz jego imitacje

Trudny, raczej nieprzewidywalny, o umiarkowanych szansach na rozwój – tak zapytani przez nas producenci wyrobów z bursztynem ocenili aktualną kondycję tego rynku. Co jeszcze o nim powiedzieli Adam Pstrągowski, Marcin Buzalski, Marcin Wesołowski i Leszek Duliński?

Jak scharakteryzowałby Pan obecną sytuację na rynku bursztynu? 

Adam Pstrągowski (S&A): Aktualną sytuację na rynku biżuterii bursztynowej określiłbym mianem „sytuacji wielokrotnie złożonej”. Mamy kolejne zamieszanie w kopalni w Jantarnym odnośnie tego, kto i w jaki sposób będzie dystrybuował surowiec bursztynowy. Dodatkowo władze rosyjskie mają przygotowaną ustawę, zgodnie z którą od 2014 roku będzie można eksportować z Rosji tylko przetworzony, obrobiony bursztyn. Na te trudności nakłada się jeszcze windowanie cen surowca przez odbiorców z Chin, które są obecnie największym rynkiem zbytu i gdzie liczy się tylko kulka bursztynowa oraz duże, pękate wyroby bursztynowe. Te wszystkie czynniki powodują zupełne odejście od biżuterii bursztynowej ze strony wieloletnich odbiorców z UE oraz USA: głównym powodem jest brak akceptacji tak drastycznego wzrostu cen.
Nie jest to łatwa sytuacja dla większości firm zajmujących się produkcją wyrobów jubilersko-bursztynniczych, które są zmuszone do szukania i poznawania nowych rynków, niezniszczonych jeszcze przez drobnych handlarzy czy przemytników – jak to się stało z największym swego czasu rynkiem amerykańskim.

Marcin Buzalski (Amber MB): Jeśli chodzi o rynek surowca, to obecnie ceny kształtują się następująco: dla surowca produkcyjnego 5-10 g (15-20 proc. taniej niż w zeszłym roku); nie zmieniły się ceny surowca w przedziale 2-5 g i o ok. 10 proc. spadły w przedziale 10-20 g.
W Rosji szykuje się duża zmiana na rynku surowca. Bogdan Viktor, który zmonopolizował handel bursztynem wydobywanym w Jantarnym, ma kłopoty. Jeśli straci wpływy, istnieje możliwość, że Moskwa wprowadzi pozwolenie na wywóz bursztynu w produkcyjnych frakcjach przez zagraniczne firmy (obecnie zagraniczne firmy muszą mieć podpisany kontrakt z firmą rosyjską – przyp. red.). Ma zostać także wprowadzony całkowity zakaz wywozu dużych brył. Trudno przewidzieć, jak te zmiany wpłyną na cenę surowca. 
Sytuacja na rynku biżuterii srebrno-bursztynowej jest mieszana. W USA jest stabilna, może nawet nieco lepsza niż w i tak bardzo dobrym 2012 roku. Pewne pogorszenie w porównaniu z poprzednim rokiem odczuwane jest natomiast w Europie, gdzie duży udział w kupnie wyrobów z bursztynu mieli turyści z Chin: ich liczba jest wprawdzie podobna, ale portfele już mniej zasobne.

Marcin Wesołowski (NAC Amber): Obecną sytuację na rynku bursztynu określiłbym jako dość trudną. Dobry surowiec jest trudno osiągalny, oczekiwania klientów bardzo wysokie, a konkurencja w wielu przypadkach nieuczciwa. Niestety nasi rodacy sami pracują na to, że stajemy się jako naród niewiarygodnym partnerem. Mam na myśli sprzedawanie bursztynu prasowanego jako takiego, który nie był poddawany żadnej ciśnieniowo-termicznej obróbce, lub, co gorsza, kopalu jako bursztynu bałtyckiego. Takie praktyki niszczą rynek – w wielu przypadkach bezpowrotnie.  

Leszek Duliński (Balt): Sytuację na rynku mogę oceniać jedynie przez pryzmat naszej firmy, dla której ten rok już teraz okazał się znacznie lepszy niż poprzednie. Mam nadzieję, że ta wzrostowa tendencja utrzyma się jeszcze długo. Chociaż nie spodziewam się, by branża osiągnęła poziom z 2007 r. – w ostatnim dziesięcioleciu zdecydowanie najlepszego. Cieszymy się z nowych klientów, smutne jest tylko to, że firmy, z którymi dotychczas współpracowali, już nie istnieją…

Czy w Pana firmie stosowany jest bursztyn modyfikowany? 

Adam Pstrągowski:
Całość produkcji S&A jest wykonywana z bursztynu pochodzenia bałtyckiego zgodnie z normami Międzynarodowego Stowarzyszenia Bursztynników.

Marcin Buzalski: Tak, w naszej firmie stosujemy bursztyn prasowany z kilku, zazwyczaj 2-3 kawałków. Jest to osobna część produkcji, głównie w kulkach, oliwkach soplach i sercach, i stanowi około 10-15 proc. całego asortymentu.

Marcin Wesołowski: Tak, oferujemy naszym klientom bursztyn modyfikowany, bo takim jest bursztyn w kolorze wiśni albo koniaku, jak też cytryny z łuskami. 

Leszek Duliński: Tak, oferujemy bursztyn w kolorze koniakowym i zielonym. Nie stosujemy bursztynu prasowanego i rekonstruowanego.

Czy rynkowi grozi zalew imitacji i modyfikowanego surowca? Jak się przed tym bronić? 

Adam Pstrągowski:
Rynek wymusza niższe ceny, w związku z czym kilku sprytnych oraz innowacyjnych producentów dopracowało tak wykonanie bursztynu prasowanego oraz kształtowanego, iż nawet fachowcy mają problem z rozpoznaniem, co jest modyfikowanym termicznie, a co naturalnym bursztynem. Wydaje się, iż w wyniku rozwoju sytuacji oraz ogólnego trendu na świecie proces modyfikacji bursztynu jest nieunikniony. Procesu „imitacji i modyfikowanego surowca” nie da się uniknąć. Jedyną obroną jest przestrzeganie zasad uczciwości kupieckiej, czyli przekazywanie pełnej informacji nie tylko przez producentów, ale głównie przez sprzedawców nastawionych na szybki i łatwy zysk.

Marcin Buzalski: Zalew imitacji groził jakiś czas temu, rynek oddał wprawdzie niewielką część, ale się obronił, wiec nie spodziewam się realizacji takiego scenariusza. Natomiast jeśli chodzi o modyfikowany surowiec i wyroby z niego wykonane, słowo zalew ma w sobie konotacje negatywne, a ja tego zjawiska tak nie postrzegam. To jest kolejny segment rynku pozwalający na usprawnienie produkcji wyrobów odlewanych z większymi kamieniami. Ważne, żeby traktować to jako osobny asortyment i pozostawiać klientowi możliwość wyboru. Wyroby z kamieniami szlifowanymi i oprawianymi ręcznie pozostaną, jako że dobre prasowane kamienie mają podobną cenę.

Marcin Wesołowski: Trudno powiedzieć, czy grozi nam zalew imitacji. Wydaje mi się, że klienci też się „edukują” i niektórzy z nich, „doświadczeni” zakupem imitacji, już teraz wybierają znane i zaufane firmy, aby mieć stuprocentową pewność zakupu. Co do modyfikacji, to te procesy są od lat obecne na rynku i w tym temacie chyba nic się nie zmieni. Mam na myśli takie zabiegi, jak popularne łuskowanie czy „palenie na kolor”.  
Nie znajduję złotego środka na obronę przed tym, co nieuczciwe. Klient zawsze ma wybór, bo może wybrać biżuterię znanej i certyfikowanej firmy lub szukać okazji i ryzykować. Producenci zaś albo postawią na jakość i rzetelność, albo skażą się sami na powolną zawodową śmierć, niszcząc przy tym rynek.

Leszek Duliński: Dopóki surowiec naturalny będzie tak drogi i tak trudno dostępny jak obecnie, dopóty koniecznością będzie jego poprawianie, a ogromną pokusą imitowanie. Moim zdaniem bardzo by pomogła dobrze przygotowana i szeroko zakrojona akcja edukacyjna: powszechna wiedza o bursztynie jest ciągle jeszcze na zbyt niskim poziomie. Dotyczy to nie tylko klienta ostatecznego, ale nierzadko i samej branży.

Jaki scenariusz rozwoju przewiduje Pan dla polskiego i światowego rynku bursztynu – zarówno surowca, jak i gotowych wyrobów?

Adam Pstrągowski: Masowym produktom z bursztynu nie wróżę nic dobrego, natomiast dla producentów wyrobów wyszukanych i unikatowych przewiduję wiele lat  dostatku. Rozwiązaniem byłoby wycofanie się z produkcji masówki z kamieniami Ø4 czy Ø6 na rzecz uruchomienia produkcji ekskluzywnych akcesoriów i dodatków z bursztynu modyfikowanego – są one coraz bardziej popularne w wysoko rozwiniętych społeczeństwach.

Marcin Buzalski: Rynek się rozwija, bardzo wiele zależy od sytuacji w Chinach, zarówno z perspektywy makroekonomicznej – niski wzrost gospodarczy w tym kraju wpłynie na konsumpcję reszty świata, jak i z punktu widzenia branży bursztynniczej. Recesja w Państwie Środka może oznaczać drastyczny spadek cen surowca bursztynowego i metali szlachetnych oraz konsumpcji w kilku segmentach. Osobiście postrzegałbym taką sytuację jako duże, ale bardzo ciekawe wyzwanie, które mogłoby pozytywnie wpłynąć na pozycję mojej firmy na tle branży, ale też negatywnie na całą branżę.
Jeśli sytuacja w USA będzie się nadal poprawiała, to perspektywy są dobre. W Europie panuje obecnie mała stabilizacja na raczej niskim poziomie. Jeśli wskaźniki makroekonomiczne poprawią się i Europa zacznie więcej kupować dla siebie a nie dla turystów ze Wschodu, to automatycznie poprawi się sytuacja również w naszej branży.
Dużą niewiadomą jest bardzo konserwatywny rynek indyjski, który – jeśli by się otworzył na bursztyn choćby w 30 proc. tego, jak otworzyły się Chiny w ostatnim dziesięcioleciu – dałby zaczątek nowego boomu.
Rynek polski jest mi mało znany, wiec niewiele mogę powiedzieć o szansach na rozwój. Pewne są, zwłaszcza że zauważam lekką poprawę wobec zeszłego roku.

Marcin Wesołowski: Nie podejmę się próby oceny rozwoju rynku biżuterii bursztynowej. Ostatnie dziesięciolecie doświadczyło nas skrajnymi sytuacjami rynkowymi. Co pokaże kolejne, to jedna wielka niewiadoma. NAC Amber stawia na jakość i wzornictwo. Wierzę, że tylko budowanie marki na solidnych podstawach daje jej szansę na przetrwanie w przyszłości.

Leszek Duliński: Specyfika działalności w tej branży spowoduje, że w perspektywie najbliższych lat na rynku pozostaną duże firmy oraz takie, które znalazły dla siebie niszę i wyspecjalizowały się w swojej dziedzinie. Przyszłością jest dobre wzornictwo i wysoka jakość. I uczciwość.