Mirosława Stroińska w Akwilei

Mirosława Stroińska, Poznanianka, od po raz kolejny wybrała się na pieszą wędrówkę bursztynowym szlakiem – tegoroczny projekt promował prezydencję Polski w Unii Europejskiej.

Skąd pomysł na uczczenie prezydencji Polski w EU pieszą wyprawą szlakiem bursztynowym?

Uznałam, że międzynarodowy charakter przedsięwzięcia doskonale wpisuje się w promocję Prezydencji Polski w Radzie UE. Szlak bursztynowy łączył społeczności oddalone od siebie o setki kilometrów. A piesza wyprawa taką trasą stwarza wiele możliwości do promowania i umacniania pozytywnego wizerunku Polski.

Jak przebiegała trasa marszruty?

Początkowo w ramach projektu zaplanowałam trasę wzdłuż dawnej drogi limesowej nad Dunajem. Miał to być odcinek około 200 km, rozpoczynający się w Wiedniu, przez Sankt Pölten i Enns do Linz. Jak wiadomo, w czasach szlaku bursztynowego znajdowały się tam główne ośrodki handlowe oraz stacje celne kontrolujące handel z ludami zadunajskimi. Oraz Magdalensberg i odcinek w Palmanova. Jednak ze względu na urlop musiałam skrócić eskapadę.

Czym ta wyprawa różniła się od poprzednich?

Tym razem, ze względu na prestiż projektu objętego patronatem prezydencji, plecak był trochę cięższy, ponieważ zabrałam laptopa, by na bieżąco przekazywać informacje i zdjęcia. Inny był też charakter całej wyprawy: ta nie była tak karkołomna, starałam się tak zorganizować trasę, aby mieć możliwość zwiedzenia i zrobienia dokumentacji zdjęciowej. Zależało mi też, aby marszruta obejmowała najbardziej reprezentacyjne miejscowości i była na tyle nieskomplikowana, aby móc zachęcić innych do zapoznania się z ideą mojego projektu. Lokując się w hotelu, wcześniej zarezerwowanym i oczywiście z Internetem, po krótkim odpoczynku brałam się za pisanie. Eskapada też trwała krócej, ze względu na ograniczenie urlopem.

Jaką rolę pełnił w niej bursztyn?

Jak zwykle dominującą, bo i artystyczną, i użytkową. Maszerując w Wiedniu z jednego dworca kolejowego na drugi na jednej z uliczek rozmawiałam z kobietą, która zachwyciła się moim bursztynem otrzymanym od gdańskich bursztynników. Z kolei na Magdalensbergu, tak jak to na szlaku handlowym dawniej bywało i handel wymienny był na porządku dziennym, tak samo ja posłużyłam się bursztynem: podziękowałam za wodę i słodkości garścią bursztynu. Jednak tym razem chciałam, aby bursztyn miał też wymiar symboliczny, nawiązywał do „polskości” tej wyprawy.

Przemierza pani szlak bursztynowy od kilku lat – jakie odcinki jeszcze zostały? 

To, czego dotychczas nie zrealizowałam, czyli trasa wzdłuż Dunaju, z Wiednia w kierunku Linz.


Polecamy:
Akwileja zdobyta
Mirosława Stroińska znowu na bursztynowym szlaku
Polka na Bursztynowym Szlaku – rozmowa z Mirosławą Stroińską