Kierownik biura Międzynarodowego Stowarzyszenia Bursztynników Michał Kosior opowiada o inicjatywach środowiskowych mających na celu wsparcie osób poszkodowanych w wyniku wybuchu butli z gazem w firmie Dejwis.

931_1Ile pieniędzy udało się dotychczas zebrać?

Specjalne konto Stowarzyszenia Bursztynników w Polsce zostało uruchomione niespełna 10 dni temu. Przez ten czas wpłat konało 38 osób i firm na sumę ponad 18.500 zł. Myślę jednak, że to dopiero początek tej akcji, ponieważ leczenie takich oparzeń jest wyjątkowo długotrwałe. Co ważne, na konto pieniądze wpłacali nie tylko członkowie stowarzyszenia. Bardzo dużą pomoc zaoferowały nam media branżowe – to dzięki nim apel dotarł do większego grona osób. Z całą pewnością trzeba im za to podziękować.

Jak te fundusze zostały rozdzielone?

Aby wpłacone pieniądze rozdzielić w optymalny sposób, powołaliśmy grupę osób, które mają opiniować wydatki. Należą do niej lekarze: wysokiej klasy specjalistka od oparzeń dr med. Hanna Tosińska-Okrój oraz lek. med. Andrzej Malon, a także osoby cieszące się zaufaniem branży: prof. dr hab. Ryszard Szadziewski, Ewa Rachoń, Adam Pstrągowski i Bogdan Mirowski. Pierwszą ich sugestią było wsparcie rodzin poszkodowanych. Czworo z nich jest leczonych poza Gdańskiem, stąd powstała potrzeba przekazania środków na dojazdy i pobyt przy bliskich. Od doktor Tosińskiej-Okrój wiemy, że to najlepsze wsparcie, jakiego możemy teraz udzielić. Wczoraj przelaliśmy na konta bankowe wszystkich sześciu poszkodowanych osób w sumie 10.000 zł.

Pomoc zdaje się mieć dość zorganizowaną formę: specjalne konto MSB, autobus z punktem pobrań krwi, koncert charytatywny 29 grudnia. Czy są planowane jeszcze jakieś działania tego typu?

Powiedziałbym, że raczej nie tyle zorganizowaną, co społeczną formę – jest to bowiem raczej oddolna inicjatywa. Poza formalnie założonym kontem bankowym – o co poprosiły nas osoby z branży i pracownicy firmy Dejwis – pozostałe działania zostały zainicjowane przez osoby, które często chcą pozostać w cieniu samego celu. Mówią, że nie zależy im na rozgłosie, tylko na tym, żeby zebrać jak najwięcej potrzebnych w danej chwili środków pieniężnych, krwi, czy po prostu na wsparciu kolegów i ich rodzin.

Pieniądze są jeszcze potrzebne, czy krew również?

Prawdopodobnie nie ma górnej granicy sumy, która pomogłaby w leczeniu a później w rehabilitacji. Na apel o krew odpowiedziało sporo osób, więc na razie potrzeby poszkodowanych są zabezpieczone.

Czy takie wypadki i tego typu inicjatywy wsparcia integrują środowisko bursztynników? I czy inni w obliczu nieszczęścia też będą mogli liczyć na pomoc?

Obserwując przebieg akcji, reakcję ludzi na potrzebną poszkodowanym krew czy planowany na przyszły tydzień koncert charytatywny doskonale widać, że ten nieszczęśliwy wypadek zintegrował branżę. Jak już mówiłem, oparzenia leczy się bardzo długo i mam nadzieję, że to dopiero początek akcji. Poza pomocą poszkodowanym i ich rodzinom dużo się mówi o konieczności wprowadzenia nowych standardów w pracy jubilerów. Ten wypadek uświadomił wszystkim, że przy projektowaniu nowych zakładów produkcyjnych trzeba brać pod uwagę również rozprowadzenie gazu alternatywne dla tego uznawanego obecnie za standardowe – butle gazowe przy stanowisku każdego pracownika potencjalnie stanowią zagrożenie. Dlatego jestem przekonany, że po tym wypadku poziom bezpieczeństwa w firmach zdecydowanie wzrośnie.

A jeśli staniemy ponownie w obliczu podobnego nieszczęścia – do czego chciałbym, aby nigdy nie doszło – jestem przekonany, że branża ponownie pospieszy z pomocą. Stowarzyszenie Bursztynników na pewno włączy się w akcję wspierającą – przecież od tego również jesteśmy. Przez szereg lat nasi członkowie wspierali Dom Małego Dziecka w Gdańsku, organizując podczas Balów Bursztynnika aukcje charytatywne.

Czy podejście do bezpieczeństwa widocznie się zmieniło się po tym wypadku?

Zdecydowanie tak. Właściciele firm zaczęli zwracać na nie baczniejszą uwagę. Wiem, że od czasu wybuchu wiele osób drobiazgowo sprawdza, czy butle w ich firmach czy domach mają atest. Wiele wskazuje na to, że to właśnie rozszczelnienie było przyczyną tego wybuchu. Wierzę także, że działania specjalistów od BHP zatrudnianych w firmach przestaną się ograniczać jedynie do wbijania pieczątek, a sami właściciele będą zabiegali o tego typu kontrole.