Spadek sprzedaży w chińskich salonach S&A szacowany jest na 20-30%

W ostatnich miesiącach obroty ze sprzedaży wyrobów z bursztynem w Chinach spadły o 20-30 procent. Czy przyczyną są tylko zawirowania gospodarcze? 

Chiny zaczynają zwalniać: w tym roku wzrost gospodarczy ma wynieść tylko 7 proc. Sygnałów wyhamowania jest wiele, m.in. spadek cen domów w dużych miastach, odpływ kapitału inwestycyjnego, wzrost zadłużenia państwa. Chińczycy nie kupują już tak chętnie wyrobów luksusowych – widać to m.in. po 13-procentowym spadku sprzedaży zegarków szwajcarskich. 

Tendencji spadkowej nie oparł się także bursztyn. W salonach pod szyldem S&A obroty spadły od 20 do 30%. „Obecnie duże, ekskluzywne, drogie wyroby z bursztynu nie znajdują zachwyconych nabywców tak często jak jeszcze w ubiegłym roku. Teraz zainteresowanie przeniosło się na średni przedział cenowy, choć klient nadal wymaga najwyższej jakości i ręcznego, doskonałego wykonania” – mówi Adam Pstrągowski, prezes S&A. Tendencję tę potwierdza Krzysztof Lalik z firmy Golden Amber: „W krótkim czasie wzrosły ceny mniejszych kamieni bursztynowych, nawet o 20%. W Chinach za przedział 2-5 g trzeba teraz zapłacić już 750-800 USD”. 

Zdaniem Lalika sytuacja gospodarcza w Chinach nie jest jedyną przyczyną spadków na rynku bursztynu. „Pojawiło się zbyt wielu graczy, w tym wielu małych, którym zależy jedynie na doraźnym zysku. W sektorze surowca są to Ukraińcy, którzy przywożą małe ilości, sprzedają w niższej niż rynkowa cenie i jeszcze pozwalają swoim odbiorcom na selekcję najlepszych kamieni. To się nie podoba dużym producentom, którzy nawet za cenę strat finansowych próbują się pozbywać nieuczciwej konkurencji, by ustabilizować rynek”. 

Podobnie dzieje się w sektorze gotowych wyrobów z bursztynem. „W Chinach pojawiła się bardzo silna szara strefa: wielu Chińczyków kupuje w Polsce towar bezpośrednio od producenta, czyli po niższych cenach, a potem wysyłają go paczkami do swojego kraju, nie płacąc cła. Takich ‘mrówek’ kręci się na Wybrzeżu wiele” – twierdzi Adam Pstrągowski. Jego zdaniem, ten rynek psują także nieuczciwi producenci, sprzedający podróbki z kopalu jako bursztyn naturalny. „Chińczycy jeszcze wierzą Polakom, jeszcze nasz kraj kojarzy im się z naturalnością i uczciwością, ale przy takich praktykach Chińczycy stracą zaufanie do marki Made In Poland i rynek ten zamknie się na nasze wyroby szybciej, niż się spodziewamy”. 

„Chiński rynek już się kurczy. Nowym firmom, które będą chciały tu zaistnieć będzie bardzo trudno, zwłaszcza że biznes opiera się tu przede wszystkim na zaufaniu, a to wypracowuje się przecież latami” – twierdzi Lalik. Tymczasem dla polskich bursztynników jest to niezmiennie najważniejszy kierunek eksportu. 

Tendencję spadkową odczuwają także galerie i sklepy z bursztynowymi wyrobami nastawione na chińskiego odbiorcę. „Widać wyraźnie, że turyści z Państwa Środka nie tylko wydają mniej pieniędzy niż w ubiegłym roku, ale przede wszystkim jest mniej grup zorganizowanych. Niezmiennie preferują kamienie naturalne, choć zdarza się, że świadomie decydują się na prasowane – podobne, ale w znacznie niższej cenie. Ciekawe jest to, że przewodnik wycieczki przestaje być powoli autorytetem – klienci sami zadają pytania, albo przychodzą po zakupy w czasie wolnym” – mówi Aretha Kołodziejczyk z Galerii Boruni w Krakowie. 

Czy Ambermart da odpowiedź na pytanie o najbliższą przyszłość branży? Zdaniem Adama Pstrągowskiego, to zbyt mała impreza, by mogła wskazać jakikolwiek kierunek. Z tego samego powodu – na który dodatkowo nakłada się sytuacja gospodarcza Chin – nie należy się raczej spodziewać dużych kontrahentów. Ich miejsce zastąpią najprawdopodobniej „mrówki”, a to nieuchronnie spowoduje zachwianie porządku handlowego na rynku. Właśnie teraz jest odpowiedni moment na budowę i promocję biżuterii bursztynowej na nowych rynkach, jednak duża część branży jest chyba zbyt mocno pochłonięta tym, co się dzieje „tu i teraz”, nie patrząc w przyszłość, co nas czeka w ciągu najbliższej dekady.